"Super Express": - W pierwszej próbie pchnął pan kulę wspaniale (ponad 22 m), ale wypadł pan z koła. Chciał pan już na starcie rozstawić rywali?
Tomasz Majewski: - Taki był plan. Ten konkurs powinienem spokojnie wygrać.
- Dlaczego nie wyszło?
- Wykonałem wszystko fatalnie technicznie. Poczułem się mocny i za bardzo chciałem pchnąć bardzo daleko.
- Odbędzie się urodzinowe przyjęcie? (Majewski skończył 30 lat 4 dni temu)
- Nie. Będzie stypa. Kończę tę dekadę nie za dobrze. Mam nadzieję, że w następnej będzie lepiej.
- Może zjadły pana nerwy?
- To nie były nerwy. To było psucie techniki. Bardzo zepsułem ten konkurs. Stał na słabym poziomie, a ja pchałem najgorzej jak się dało. Przepraszam mojego trenera. Udzielał mi dobrych rad w trakcie konkursu. Ale pchałem jak pchałem.