W gromadzie skoczków wzwyż znalazł się zwariowany Amerykanin Richard Douglas Fosbury, który zamiast przelatywać nad poprzeczką brzuchem postanowił fruwać nad nią plecami w dół. Pomysł był o tyle ryzykowny, że w tych czasach zeskok stanowił...piasek. Upadek na to podłoże z przeszło dwóch metrów, tyłem na plecy i głowę, był ryzykowny. Ba, wręcz groził uszkodzeniem kręgosłupa. Dick jednak jakoś karku nie skręcił, za to sprawił, że wszyscy fotoreporterzy na stadionie w Meksyku przybiegli by pstrykać zdjęcia ryzykantowi. Finisz tej zabawy był zdumiewający – Fosbury zdobył wynikiem 2,24 m złoty medal. Okazało się, że rozbieg po łuku i odbicie ze skrętem pozwala przekazać skoczkowi więcej energii, niż prosty rozbieg przy stylu przerzutowym. Świat oszalał na punkcie skakania „flopem Fosbury,ego”.
W roku 1980 na 16 finalistów igrzysk skoku wzwyż w Moskwie znalazło się jeszcze trzech wyznawców starej metody. Ale był już ostatni raz. Obecnie nikt nie skacze „przerzutem”, a „flop” uważany jest za styl jak najbardziej naturalny. Dick Fosbury przeszedł do historii sportu jako wielki wynalazca. Wynalazca, którym...nie był, bo okazało się, że flopa w roku 1963 wymyślił i zaprezentował skoczek z Montany nazwiskiem Bruce Quande. No tak, ale o nim prawie nikt nie słyszał...