Przyjmujący Zaksy, na którego twardo stawia serbski selekcjoner od początku MŚ, zagrał równo i dobrze. Ktoś powie, że to „tylko” Tunezja, ale przecież i niektórzy poprzedni rywale nie byli z najwyższej półki. Wygląda na to, że Śliwka odzyskuje świeżość. – Cieszę się ze zwycięstwa, a występy indywidualne mają mniejsze znaczenie – zastrzega. – Do tej pory wygrywamy każdy mecz, idziemy do przodu, przeszliśmy kolejną rundę i mamy z czego być zadowoleni. W sporcie są wzloty i upadki, każdy sportowiec potwierdzi, że czasem gra się lepszy mecz, czasem gorszy. I najważniejsze jest to by nie robić z tego tragedii i wielkiego szumu. Ja do tego tak podchodzę. Najważniejsze, żeby wyjść na każdy kolejny mecz z pewnością i wiarą w siebie – podkreśla Śliwka, który dodaje, że ma wsparcie w kolegach i to jest dla niego nie do przecenienia.
– Drużyna mi ufa, a ja wiem, że jestem w stanie grać bardzo dobrze – nie ma wątpliwości. – Wierzy we mnie także trener. Dla mnie najważniejsze jest to, że ludzie wewnątrz teamu, wokół których obracam się na co dzień od paru miesięcy, szanują się nawzajem. Każdy zna wartość kolegi z boiska i to jest nasz atut.
Kamil Semeniuk surowo ocenił mecz z Tunezją! Przyjmujący reprezentacji Polski nie gryzł się w język
Najpoważniejszy sprawdzian czeka Śliwkę i kolegów w czwartek 8 września w ćwierćfinale z USA. Mamy już Amerykanów na rozkładzie w tym turnieju (3:1), ale to było w fazie grupowej w meczu bez gigantycznej stawki. No i Jankesi grali bez superrozgrywającgo Micaha Christensona.
– On daje tej drużynie dużo pewności na boisku – przyznaje Śliwka. – Jednak my mamy tyle jakości w grze, że nie będziemy się oglądać na to, kto prowadzi grę po drugiej stronie. Ten mecz to nowa historia, przegrywający odpada, to zupełnie inny kaliber niż faza grupowa, nowa bitwa i miejmy nadzieję, że dla nas zwycięska.