"Super Express": - Co pan ma na myśli?
Andrzej Kowal: - Po zmianie pozycji z przyjmującego na atakującego jego odpowiedzialność w kadrze i w Resovii stała się nieporównywalnie większa. Bartek wywiązał się z tej roli bardzo dobrze, mimo że reprezentacja nie odniosła sukcesu. W Resovii po kontuzji Schoepsa był jedynym atakującym zarówno w lidze jak i w meczach pucharowych. Miał prawo czuć się zmęczony fizycznie i psychicznie. Wobec ciągłego powiększania ligi, dużej liczby meczów pucharowych i kadry, grania jest coraz więcej. A zawodnicy nie są maszynami, lecz normalnymi ludźmi, ze swoimi uczuciami i słabościami.
- Nie zauważył pan żadnych oznak zmęczenia i zniechęcenia u Bartka w trakcie sezonu ?
- Nie. Na treningach pracował bardzo ciężko. Gdy mieliśmy lżejsze zajęcia, to trenował dodatkowo na boisku albo na siłowni. Twierdził, że jest to mu potrzebne i dobrze się z tym czuje.
- Porażka reprezentacji w Rio mogła go załamać?
- Tego nie wiem. W klubie byliśmy ze sobą na co dzień, komunikowaliśmy się, miałem z nim dobre relacje, ale nikt do końca nie pozna psychiki drugiego człowieka. Czasami zawodnik uważa coś za swoją słabość i boi się rozmawiać i przyznać do tego. Po sezonie ligowym mieliśmy tylko kontrakt SMS-owy.
- Kilka dni temu wydał oświadczenie o wypaleniu, a jednocześnie słyszymy, że jego menedżer już rozgląda się za klubem w Polsce.
- Podniesienie się po problemach mentalnych jest dużo trudniejsze i może trwać dłużej niż po przetrenowaniu fizycznym. Ale nie sądzę, żeby w sprawie było drugie dno. Bartek jest doświadczonym zawodnikiem, zapewne człowiekiem majętnym, ale nie odrzuciłby tak lukratywnego kontraktu bez powodu. I nieważne, czy byłaby to Japonia, Brazylia czy inny kraj.
- Wróci jeszcze do najwyższej formy?
- Oczywiście. Uważam, że jest nawet w stanie grać lepiej! Po tym, jak Stephane Antiga zrezygnował z niego przed MŚ w Polsce, Bartek wrócił do kadry mocniejszy. Ta nowa przerwa może mu też pomóc i będzie jeszcze silniejszy. Na razie dajmy mu trochę spokoju, żeby odpoczął.