Anna Werblińska i Małgorzata Glinka to za mało – przyznaje Jerzy Matlak

2010-11-09 13:28

To był najgorszy mecz polskich siatkarek w japońskich mistrzostwach świata. We wtorek w Tokio po parkiecie biegało sześć zawodniczek z biało-czerwoną flagą na piersiach, ale kompletnie nie było zespołu. Chinki nie pozostawiły Polkom złudzeń, rozbijając je 3:0.

Środowy mecz z Turczynkami jest w tej sytuacji walką o pozostanie w turnieju. W razie porażki wylecimy poza dwunastkę i zakończymy udział w mundialu. Wygrana pozostawi szanse gry o miejsca 5-8 lub 9-12.

- Każda z nas wiedziała, że wszystko się może jeszcze wydarzyć w turnieju i że jest o co grać. Była mobilizacja, ale nie wiem, co się stało, że wyszło tak strasznie – przyznaje Berenika Okuniewska.

- Ania Werblińska i Gosia Glinka są naszymi liderkami i ciągną grę, ale czasami mam wrażenie, że mimo to nie funkcjonujemy jako całość na parkiecie, nie potrafimy się zebrać. Nie wiem dlaczego popełniamy tyle błędów, nie wiem dlaczego wychodzimy na pierwsze sety jakbyśmy były we śnie albo na treningu. Nie wiem zupełnie o co chodzi – dodaje bezradnie Okuniewska.

Przeczytaj koniecznie: Anna Werblińska najpiękniejszą siatkarką świata? GŁOSUJ!

- Gdybym tak do końca wiedział, skąd się bierze ta niemoc i jak temu zaradzić, to pewnie by się to nie zdarzyło. To są rzeczy, które przy doświadczonym zespole, który długo ze sobą gra, nie powinny się zdarzyć. Ale one nie grają ze sobą długo i w pewnych momentach są bezradne – komentuje trener Jerzy Matlak.

- Gdy mamy tylko dwa motory napędowe w postaci Glinki i Werblińskiej, to jest za mało. Do tego potrzeba rozgrywającej i środkowych, których dzisiaj na boisku nie było w ogóle widać – dodaje szkoleniowiec.

Najnowsze