Podczas zgrupowania przed mistrzostwami Europy doznał poważnej kontuzji ścięgna Achillesa, wyłączającej go z gry na pół roku. Uraz mógł zagrozić dalszej karierze jednego z najbardziej znanych polskich graczy. A nawet pozbawić go środków do życia!
"Świder" gra we Włoszech w Lube Banca Macerata. Na zgrupowaniu reprezentacji nabawił się kontuzji, a ubezpieczony przez związek nie był.
- Włosi mogli bez mrugnięcia okiem rozwiązać ze mną kontrakt, większość klubów w Italii tak właśnie by zrobiła! Takie są realia, żadnej drużyny nie stać na utrzymywanie kontuzjowanego gracza, a o znalezienie nowego pracodawcy byłoby mi bardzo trudno - opowiada Świderski. - Mam szczęście w nieszczęściu, że Macerata zachowała się przyzwoicie i skończyło się na redukcji poborów. O ile? Dużo. Powiem tylko, że za odebraną mi część honorarium w Lube gra mój zastępca, Brazylijczyk Dentinho. Wychodzi na to, że jestem jego sponsorem - śmieje się "Świder".
Nic dziwnego, że jeden z najlepszych polskich siatkarzy jest zwolennikiem ubezpieczeń.
- Rozmawiałem o tym nawet z Marcinem Gortatem, w NBA to normalna procedura, szkoda, że nie u nas - żali się Świderski. - Nie dziwię się wcale klubom, które chcą redukować zarobki w przypadku kontuzji zawodników wysyłanych na kadrę. W końcu kto płaci siatkarzowi w sezonie? - pyta.
Tymczasowym wyjściem mogłyby być indywidualne ubezpieczenia. Nieoficjalnie wiadomo, że z takiej opcji korzysta reprezentacyjny rozgrywający Paweł Zagumny (31 l.).
- Myślałem o tym - przyznaje Świderski. - Ale firmy ubezpieczeniowe nie są chętne do wydawania indywidualnych polis. Kiedyś mi powiedziano, że jesteśmy w grupie zbyt dużego ryzyka - zdradza.
PZPS unika na razie podjęcia tematu, tłumacząc się za dużymi kosztami. Z kolei zarządzająca rozgrywkami ekstraklasy PlusLiga, której też powinno zależeć na dobru kadrowiczów (choćby dlatego, że aż 11 naszych mistrzów Europy gra w Polsce), woli wydać pieniądze na wycieczkę 30 działaczy do Kataru, szumnie nazywaną szkoleniem.
Kazimierz Pietrzyk (67 l.), prezes ZAKSY Kędzierzyn-Koźle: Nie ma buntu
- Od lat regularnie wraca ten temat i ciągle leży odłogiem. Na razie kończy się na dyskusjach, ale nie ma żadnego buntu ani wrzenia, jak gdzieś przeczytałem. Ja w swoim klubie stosuję w kontraktach odpowiednie zabezpieczenia. Gracze to rozumieją, choć nie są z tego powodu szczególnie szczęśliwi. Skoro dziś nie ma rozwiązania systemowego, siatkarze powinni pomyśleć o indywidualnym ubezpieczeniu. Myślę, że ich na to stać. A kiedyś może uda się wreszcie porozumieć w tej sprawie związkowi, klubom i zawodnikom.
MŻ