„Super Express”: – Stwierdzenie, że Fabian Drzyzga ma minimalne szanse na grę w reprezentacji Polski dopóki pan będzie jej trenerem, jest prawdziwe czy błędne?
Nikola Grbić: – Kiedy rozmawialiśmy z Fabianem w ubiegłym roku, powiedziałem mu, że drzwi są otwarte. Nie wiem jak sprawy kadry potoczą się w przyszłości. Uważam, że interes reprezentacji Polski jest celem nadrzędnym, więc jeśli pojawią się jakiekolwiek wydarzenia, które spowodują zmianę mojej oceny czy kierunku obranej drogi, wtedy zareaguję. Ani razu nie padło z moich ust, że nigdy już go nie powołam. Po prostu podjąłem pewną decyzję dotyczącą wyboru rozgrywającego i ona przyniosła dobre efekty w ubiegłym sezonie, dlatego się jej trzymam. To nie jest moje ostatnie słowo, jeśli chodzi o powołania. Zostawiam sobie wszystkie opcje otwarte, tę związaną z nim również, o ile oczywiście będzie miał chęć zaakceptować określoną rolę. Jeśli nie, zrozumiem.
– Co by się musiało wydarzyć w kadrze, by pan rozważał powołanie Drzyzgi?
– Nie wiem jak miałbym odpowiedzieć, na pewno nie mogę wskazać jednej sytuacji. Wiele rzeczy może pójść dobrze, ale i wiele się skomplikować. Nie zastanawiam się nad czysto teoretycznymi scenariuszami. Nie dotyczy to jedynie Drzyzgi, ale każdego kto mógłby ewentualnie, pod jakimiś warunkami, wrócić do reprezentacji. Skupiam się na bieżącym programie, jaki mamy do wykonania.
– Zastanawiam się, co sobie teraz myśli siatkarz klasy Drzyzgi, który zaliczył bardzo udany sezon ligowy. I sądzę, że mógłby pana spytać: „Trenerze, co więcej mogę zrobić, by zyskać pana zaufanie?”.
– Mam na liście 30 siatkarzy. Gdybyśmy w poprzednim sezonie nie wywalczyli dwóch medali na ważnych imprezach, nie stworzyli sprzyjającej atmosfery, nie zbudowali czegoś nowego w drużynie narodowej, to wtedy brałbym pod uwagę różne opcje, także te związane ze zmianami personalnymi. Natomiast na pewno nie zamierzam wchodzić do głowy Fabiana i zastanawiać się, jakie nim targają myśli. Nie czuję, żebym musiał się tłumaczyć ze swoich decyzji, czy w sposób bardzo szczegółowy je omawiać. Albo zastanawiać się nad tym, co dany siatkarz o mnie myśli, względnie jak reaguje w wywiadach. Jestem selekcjonerem, mam swoją wizję i pomysł na kadrę. Wyjaśniałem już te sprawy zarówno Fabianowi w poprzednim roku, jak i wielu przedstawicielom mediów. Nie chcę wpadać w pętlę rozważań, w której na okrągło mówi się, co kto o tym sądzi. I od razu podkreślam, że nie jestem też człowiekiem, który twardo stawia sprawę, na zasadzie: „Nie, to się nigdy nie zmieni”. Życie jest nieprzewidywalne. Jednak kiedy byłem siatkarzem, nikogo nie obchodziło, co uważam w związku z wyborami trenera. Pojawiała się lista powołanych i kto na niej był, ruszał na obóz, a kto nie, miał wolne.
Grbić zaszokował, ponownie odstrzelił Drzyzgę! Znamy powołania w reprezentacji siatkarzy
– U nas to trochę bardziej skomplikowane.
– Ale dlaczego właściwie nie może być całkiem proste? Jeśli podejdę do tego na zasadzie, że tylko ci dobrze grający w klubach w ostatnim sezonie powinni być powołani, to w takim wypadku nie powinienem brać takich siatkarzy jak Bieniek, Leon, czy Semeniuk. Bo nie szło im szczególnie dobrze w lidze. Z drugiej strony mamy Bednorza, którego tak grającego nigdy nie widziałem, ale to także nie znaczy, że patrzę jedynie na statystyki. I że jak ktoś ma 50 procent przyjęcia i 65 procent ataku, to z automatu jest powoływany. To tak nie działa, ani w jedną, ani w drugą stronę. Spekulacje są dobre dla mediów, czy kibiców na Twitterze i doświadczałem tego także w poprzednim sezonie. „Dlaczego Butryn jedzie na Ligę Narodów?”, „Dlaczego Kaczmarek za Butryna?” i tak dalej, także jeśli chodzi o inne nazwiska. I nie mam z tym problemu, rozumiem to. Nie będę przyjacielem wszystkich i wiem, że nie każdy mój wybór zostanie zaakceptowany. Niech inni mają swoje zdanie, ale zapewniam, że podchodzę do swojego zawodu niezwykle poważnie. Do pewnego momentu mogę pewne decyzje wyjaśniać, ale potem będę się już wyłącznie powtarzał.
– Najlepiej z pana perspektywy byłoby ogłosić listę powołanych i szerzej o niej nie dyskutować?
– Nie, bo zdaję sobie sprawę, że niektóre moje wybory mogą wzbudzać kontrowersje. I czasem dobrze jest pewne rzeczy wyjaśnić, od czego absolutnie nie uciekam. Komentarze będą zawsze, wiedziałem, że w Polsce tak to będzie wyglądać. Przywykłem do tego. To świadczy też o tym, jak bardzo kibice interesują się siatkówką i jak mocno im zależy. To sprawia, iż moja odpowiedzialność za podejmowane decyzje robi się jeszcze większa.
– W sezonie 2023 jest więcej imprez niż przed rokiem, ale może pan też skorzystać z większej liczby siatkarzy. To ułatwi życie?
– Z jednej strony tak, ale jednocześnie nie jest łatwo zorganizować zajęcia dla trzydziestu zawodników, tak by ich utrzymać w reżimie treningowym. Bo ci, którzy pojadą na pierwszy weekend Ligi Narodów, a w kolejnym nie znajdą się w składzie, będą przez około miesiąc poza drużyną. Gdzie i jak mają trenować, jeśli będę ich znowu potrzebował? To są problemy logistyczne, z którymi się mierzymy. Próbujemy dać szansę wszystkim i sprawić, by każdy miał okazję dobrze przepracować ten okres. Tak, by na najważniejsze mecze sezonu wystawić najmocniejszy team.
– Wszystkie siły będą skierowane na kwalifikacje olimpijskie zamykające sezon?
– Szczytowa forma podczas finału Ligi Narodów w Gdańsku w lipcu ma się nijak do szczytowej formy podczas kwalifikacji w Chinach w październiku, bo te zawody są mocno rozłożone w czasie. Musimy użyć Ligi Narodów do jak najlepszego przygotowania się do kolejnych imprez, czyli mistrzostw Europy i kwalifikacji do Paryża. Każdy z tych turniejów jest ważny, może nie tak samo ważny, ale jednak, z wielu powodów. W grę wchodzi prestiż, punkty rankingowe, doskonalenie się. Czyli naszym dążeniem jest bycie w jak najlepszej formie i osiągnięcie jak najlepszych wyników w rywalizacji na wszystkich etapach sezonu, ale przy okazji umożliwienie odpoczynku najbardziej obciążonym graczom. To otworzy więcej szans młodszych siatkarzom.
Ten siatkarz wyrasta ponad wszystkich, nawet Leon i Semeniuk nie mają szans
– Wymienił pan już nazwisko Bednorza, który imponuje w PlusLidze, ale ma dość trudną historię z kadrą. Może ten rok będzie dla niego przełomowy?
– To wspaniały siatkarz, zresztą, żeby było jasne, mogę to powiedzieć także o Fabianie. To nie ulega kwestii. Co jest w jego przypadku ważne, to jak zdoła się dostosować do nowej sytuacji. Załóżmy, że jesteś gwiazdą w klubie, zawodnikiem szóstkowym, niezmienialnym. W kadrze gra się intensywniej i częściej, a do tego w zespole narodowym jest mnóstwo znakomitych graczy na twojej pozycji. I może się okazać, że twoja rola w reprezentacji jest zupełnie inna niż w klubie. Czasami musisz zaakceptować to, że wejdziesz tylko na przyjęcie zagrywki, serwis, czy podwójną zmianę, często po półtorej godziny przebywania w kwadracie. Niektórzy zawodnicy nie adaptują się dobrze w takich przypadkach. W ubiegłym sezonie głównym problemem Bednorza były kwestie zdrowotne, przez które nie mógł być z nami w pełnym cyklu treningowym. Z kolei wtedy, kiedy znalazł się w składzie, wspomniana adaptacja nie poszła mu za dobrze. Mam nadzieję, że w tym roku to się zmieni. Dotyczy to także innych, choćby Leona czy Hubera, których zabrakło poprzednio. To jest kwestia, która wychodzi w trakcie naszej pracy. Musimy znaleźć taki układ, w którym będziemy wyglądać optymalnie.
– No to skoro Bednorz tak dobrze radzi sobie jako szóstkowy w Zaksie, to może go pan po prostu wstawić do wyjściowego składu…
– A kogo posadzę wtedy na ławkę? To nie jest takie łatwe pytanie. Bo muszę myśleć o wielu aspektach technicznych, ataku, przyjęciu. Nigdy nie jest tak, że twoje nazwisko czy świetny sezon ligowy o czymś przesądzi. Muszę zobaczyć jak ten zespół będzie współpracował, jak będzie wyglądał na boisku w poszczególnych kombinacjach personalnych. Tak by kadra funkcjonowała idealnie. Dobrą rzeczą w tym wszystkim jest to, że mam długą listę świetnych siatkarzy, z których mogę składać drużynę. Oczywiście ostateczne wybory personalne będą niezwykle trudne. Dzięki temu... będziecie jeszcze mieli o czym pisać.