Świderski wspaniałą karierę w reprezentacji rozpoczął w 1996 r. Debiutował wtedy w drużynie prowadzonej przez legendarnego Huberta Wagnera, a tuż przed tym występem zdobył z kolegami mistrzostwo Europy juniorów. Był to początek wielkich sukcesów, gdyż już w następnym roku mistrzowie Europy okazali się najlepsi również na świecie. Przyjmujący był gwiazdą juniorskiej kadry, przez co błyskawicznie przebił się do seniorskiej reprezentacji. W jej barwach rozegrał 322 spotkania, pojechał na igrzyska olimpijskie w Atenach i Pekinie i wywalczył wicemistrzostwo świata w Japonii. Niestety, w 2009 r. doznał potwornej kontuzji zerwania ścięgna Achillesa, która znacząco wpłynęła na końcówkę jego kariery. Wówczas zaczęły się niemal stałe kłopoty ze zdrowiem, których efekt mógł być tragiczny.
Żona Kurka rozbawiła do łez tysiące Polaków. Padł cytat z TVP i wtedy się zaczęło
W PZPS trwa teraz wybór następcy Vitala Heynena:
Świderski był o krok od wózka inwalidzkiego
Kontuzja pozbawiła go szansy wyjazdu na mistrzostwa Europy 2009, które wygrali Polacy. Po rehabilitacji wrócił z Włoch do Polski, do ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, z którą związał się na długie lata. Jednak już na początku sezonu 2010/11 doznał kolejnej kontuzji, a jego granie zakończyło się w marcu 2012 r. Lekarz wyznał mu szczerze, że albo zakończy karierę, albo doszczętnie zniszczy sobie zdrowie. Świderski posłuchał się specjalisty i natychmiast przebranżowił się na trenera. W 2015 r. porzucił tę rolę i został dyrektorem sportowym, a następnie prezesem ZAKSY. Pod koniec września bieżącego roku został wybrany na prezesa PZPS, co stanowi piękne podsumowanie jego udanej kariery działacza.
Wilfredo Leon szczerze o Bogu. Musiał przerwać milczenie, w to tak naprawdę wierzy
Z perspektywy czasu powrót do ostatnich lat gry jest dość prosty, jednak tamte momenty były naprawdę trudne. – W 2010 r. dopiero w szpitalu, po podaniu silnych środków przeciwbólowych, prostowano mi nogę. To były dla mnie bardzo trudne dni, a doktor Marcin Domżalski żartował później, że moje kolana zna lepiej niż swoje własne. W końcu operował mnie trzy razy. W 2011 roku po kolejnej kontuzji wróciłem do klubu i przed rozgrywkami zakłuło mnie kolano. Po piętnastu minutach tak spuchło, że wyglądało jak piłka. Wtedy doktor Domżalski powiedział, żebym skończył karierę, bo mogę wylądować na wózku – wyznał szczerze Świderski w rozmowie z „Faktem”.