Polacy odprawili gładko Ukrainę 3:0, awansowali z pierwszego miejsca do 1/8 finału ME i jutro o 20.30 zagrają w Gdańsku z Finlandią o awans do ćwierćfinału. I wcale nie jest powiedziane, że w składzie od początku nie zobaczymy ponownie Semeniuka, tym bardziej że Kubiak w pierwszej fazie turnieju miał wyraźne problemy ze skutecznością w ataku. Nawet jednak jeśli selekcjoner Vital Heynen będzie się trzymał swojego ulubionego gracza w wyjściowej szóstce, to „Semen” spokojnie czeka w odwodzie i może w każdej chwili dać mocną zmianę. – Nie myślę o swoim wejściu do podstawowej szóstki w ten sposób, że miałem zastąpić Michała. Bardziej cieszyłem się z faktu, że dostałem możliwość zagrania od początku i czerpałem radość z przebywania na boisku – mówi Semeniuk, który w ogóle nie wygląda na tegorocznego debiutanta w drużynie narodowej. Zachowuje się na parkiecie jak stary wyga. Miewa jeszcze gorsze momenty, ale poprzez trudności też przecież pomału buduje coraz większą pewność siebie w kadrze.
Mistrz Europy siatkarzy jest pewien: Stać nas na złoto
Ciekawostką starcia Polska – Ukraina była obecność po obu stronach siatki dwóch zawodników z różnych krajów o tym samym nazwisku – Semeniuk. Kamil jest doskonale znanym przyjmującym Zaksy Kędzierzyn. Jurij to z kolei środkowy reprezentacji Ukrainy. Jak przyznał nam po meczu polski Semeniuk, była okazja zrobić sobie zdjęcie i porozmawiać.
Siatkarze poznali rywala w 1/8 finału ME 2021. Jest też zła wiadomość
– Zamieniliśmy kilka słów, w końcu rzadko spotyka się osobę o tym samym nazwisku w innym kraju. Jednak nie mamy żadnych wspólnych korzeni rodzinnych – zapewnił nasz siatkarz. W mediach społecznościowych Kamil umieścił pamiątkę zdjęciową ze spotkania z ukraińskim imiennikiem.