„Super Express”: – Nie macie już dość wyczerpującego sezonu reprezentacyjnego?
Tomasz Fornal: – Może na początku było lekkie znużenie po powrocie na zgrupowanie, ale szybko minęło, kiedy weszliśmy w rytm pracy. Później jakoś to już leci. Ja tam nigdy nie miałem większych fizycznych problemów. O dziwo, czuję się bardzo dobrze i mam nawet wrażenie, że skaczę wyżej niż na mistrzostwach Europy. Może ci starsi, którzy mają w nogach więcej meczów, są trochę bardziej zmęczeni. Czyli my młodsi, z Norbertem Huberem czy Kubą Kochanowskim, musimy pociągnąć ten wózek i dać trochę energii staruszkom (śmiech).
– Skaczesz wyżej, bo ostatnio po raz pierwszy pochwalił cię trener Nikola Grbić?
– Trochę sobie oczywiście żartuję z tym skakaniem. Po prostu nie czuję się zmęczony, ale też mam za sobą mniej rozegranych meczów niż chłopaki z pierwszej szóstki. A co do słów o tym, że trener Grbić mnie pierwszy raz pochwalił, to wypowiedział je Bartek Kurtek tak do śmiechu na konferencji prasowej. Trochę podkoloryzował, tak naprawdę trener pochwalił mnie już ze dwa razy. I może faktycznie mi to dało kopa.
– Selekcjoner nie jest chyba w ogóle skory do chwalenia was?
– Jest cichy, surowy, wymagający i zawsze wskazuje coś do poprawy. To uważam akurat za dobre podejście, bo kiedy zdobywa się dwa złote medale z rzędu w jednym roku, to można sobie pomyśleć nie wiadomo co. Na przykład, że pojedziemy na kwalifikacje olimpijskie i ogramy wszystkich lewą ręką. Trener nas strofuje, dba o to, by nam nie uderzyła do głowy sodówka i sprowadza na ziemię, żebyśmy nie latali w chmurach. Ale my nie mamy problemów z tym, by zachować chłodną głowę, każdy myśli racjonalnie i trzeźwo. Nie widzę u nas żadnych niepokojących zachowań. Każdy z nas jest wciąż głodny sukcesów, chcemy cały czas wygrywać. Niejedna reprezentacja mogłaby odlecieć, ale nam to nie grozi.
– Mimo wszystko, turniej kwalifikacyjny w Chinach nie jest obsadzony przez topowe zespoły i nie powinniśmy się chyba martwić o wynik?
– Nie nazwałbym naszej grupy superłatwą. Są Argentyńczycy, brązowi medaliści olimpijscy i triumfatorzy mistrzostw Ameryki Płd, w których ograli Brazylię, jest Holandia, która nieomal wyrzuciła Włochów z mistrzostw Europy. Ja bym ich nie lekceważył. Zdajemy sobie oczywiście sprawę z wartości naszej drużyny i z tego, że jesteśmy faworytem. Chcemy sobie zagwarantować bilet na igrzyska już teraz, by nie czekać na przyszłoroczny ranking.
– Nie miałeś przed mistrzostwami Europy obaw czy uda się wam zbudować drugi szczyt formy po złocie Ligi Narodów?
– Niczego się nie obawiałem. Wiedziałem, że mamy na tyle mocną drużynę, by wygrać EuroVolley. Sądzę, że inni też mieli takie podejście, iż za każdym razem walczymy o złoty medal. A wtedy nawet bóle w organizmie czy zmęczenie fizyczne na chwilę znikają.
Tak teraz wygląda najpiękniejsza siatkarka w Polsce
– Jak ważny byłby dla ciebie występ w igrzyskach? Otarłeś się o nie w Tokio jako jeden z rezerwowych poza ścisłą kadrą.
– Istotnie tylko się otarłem, byłem nawet przed wioską olimpijską, ale nie wszedłem do środka. Chciałbym w przyszłym roku przejść przez tę bramkę i zagrać w turnieju. Wiadomo, że decyzję podejmie trener, ale ja zrobię wszystko, by mu udowodnić, że zasługuję na miejsce w dwunastce.