Zmarzlik zaczął zawody przeciętnie, bo od zaledwie dwóch punktów w dwóch wyścigach. Ale kiedy już dopasował sprzęt do toruńskiego toru, jeździł rewelacyjnie. Awansował do finału, w którym przegrał ze starymi lisami - Iversenem i Gregiem Hancockiem (46 l.).
- Przed zawodami trzecie miejsce brałbym w ciemno, ale teraz czuję niedosyt - mówi Zmarzlik. - Po dwóch pierwszych biegach, w których zdobyłem tylko dwa punkty, trochę się zestresowałem. Wiedziałem, że mam szybki motocykl, ale popełniałem jakieś dziwne błędy na pierwszym łuku. Musiałem zacząć jeździć po swojemu i to się udało. Wrócił pomysł na jazdę. To były fajne zawody, choć miałem w nich dwa problemy: ten feralny początek i podczas dekoracji, gdy nie mogłem otworzyć szampana i oblać chłopaków. A szkoda - śmiał się żużlowiec Stali Gorzów.
Na jeden turniej przed końcem sezonu GP (22.10, Melbourne) Zmarzlik traci tylko dwa punkty do trzeciego w klasyfikacji generalnej Taia Woffindena.
- Na razie nie liczę i nie kalkuluję. Co ma być, to będzie. Trzymajcie kciuki, a ja będę się starał - obiecuje Bartosz Zmarzlik.