Hamilton: Czuję, że Senna mi kibicuje

2008-11-12 7:00

Jaka była recepta na mistrzostwo świata Lewisa Hamiltona (23 l.)? Talent, ciężka praca i... opieka jego tragicznie zmarłego idola – Ayrtona Senny. Brytyjczyk wyznał nam, że kiedy walczył o tytuł, czuł obecność słynnego Brazylijczyka.

„Super Express”: – Co działo się, kiedy wróciłeś do Anglii po zdobytym mistrzostwie?

– Wylądowaliśmy w zeszły wtorek. Dostałem wspaniałe owacje już na lotnisku. Ludzie podchodzili do mnie i gratulowali. Potem pojechałem do domu moich rodziców w Tewin. Miałem okazję spędzić trochę czasu na mieście. Dawno tego nie robiłem. Wielu ludzi biło brawo na mój widok. To wspaniałe uczucie.

– Teraz pewnie czas na świętowanie sukcesu?

– Nie ukrywam, że już mieliśmy kilka imprez, ale bez przesady. Nie lubię pić dużo alkoholu, ale muszę przyznać, że na przyjęciu w Brazylii wypiłem więcej niż zawsze (śmiech).

– Ameryka wybrała nowego prezydenta. Ty jesteś pierwszym czarnoskórym mistrzem w Formule 1, Barack Obama pierwszym czarnoskórym prezydentem USA. Gdybyś mógł zadzwonić do niego, to co byś mu powiedział?

– Pewnie coś w stylu „Dzień dobry, panie prezydencie. Bardzo się cieszę, że to akurat pan wygrał te wybory. Powodzenia!”. Szczerze mówiąc, miałem wielki szacunek do obu kandydatów, ale myślę, że Obama jest dobrym wyborem dla całego świata. Gratulacje dla niego.

– Wydaje się, że nie chcesz być postrzegany jako pierwszy czarnoskóry mistrz świata...

– Bo tak właśnie jest. Po prostu cieszę się ze swojego osiągnięcia jak każdy inny kierowca i jestem dumny z tego, co udało mi się osiągnąć. To był mój cel od szóstego roku życia. Pamiętam, jak wtedy powiedziałem, że chcę jeździć w Formule 1 i być najlepszym. Mój ojciec zawsze mocno mnie dopingował, stawiał nowe wyzwania, motywował, aby ciągle iść do przodu. Nie chcę być inspiracją tylko dla ciemnoskórych. Chciałbym być przykładem dla wszystkich.

– Wrócisz na stałe do Wielkiej Brytanii, gdzie wybuchła hamiltonomania?

– Nie sądzę, aby było to możliwe do czasu, kiedy jestem czynnym sportowcem. Może po zakończeniu kariery wrócę na Wyspy. Lubię moje życie takie, jakie jest teraz. Nie chcę niczego zmieniać. Ale mam nadzieję, że po rozmowie z szefem będę dostawał więcej wolnego, aby wpadać do ojczyzny (śmiech).

– Co będzie dla ciebie wyzwaniem w przyszłym sezonie?

– Nie popełniać błędów i starać się nie dostawać kar. Będę jeszcze bardziej zdeterminowany, aby zdobyć kolejne mistrzostwo. Fajnie by było, gdybyśmy znowu je zdobyli na ostatnim okrążeniu.

– Myślisz, że zmiany w przepisach mogą mieć wpływ na twoją formę?

– Trudno jest mi teraz cokolwiek powiedzieć. Możemy mieć katastrofalny lub znakomity sezon. Wszystko wyjdzie w praniu. Musimy zrobić wszystko, aby mieć jak najlepszy bolid. Jestem przygotowany na ciężką pracę zimą. Trzeba będzie wykonać dużo roboty ekstra. Myślę, że razem jesteśmy w stanie osiągnąć wszystko. Będzie dobrze.

– Długo zostaniesz w McLarenie?

– Odpowiedź może być tylko jedna: zawsze chciałem jeździć w tym zespole. Było to moim najskrytszym marzeniem. Nigdzie się stąd nie ruszę. Nie wiem, ile lat będę jeździł w Formule 1. Myślę, że dopóki będę czuł, że jestem dobry, zostanę. Jeśli przyjdzie taki dzień, że wejdę do bolidu bez uśmiechu na twarzy, to będzie to odpowiedni moment, aby zakończyć karierę.

– W tym sezonie popełniłeś więcej błędów niż w 2007 roku. Dlaczego?

– Każdy sezon jest inny. Wiele błędów nie wynikało z mojej winy, ale to normalne podczas wyścigu. Wszystko może się zdarzyć. Na pewno będę starał się wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów i starał się je wyeliminować. Codziennie się czegoś uczę i tak pewnie będzie do końca kariery.

– Jesteś w stanie pobić osiągnięcie Michaela Schumachera, który był 7 razy mistrzem?

– Jedno jest pewne – na pewno myślę o następnych tytułach. Jestem jeszcze bardzo młody i mogę jeździć przez wiele, wiele lat. Formuła 1 to bardzo trudny sport. Jeździ tu mnóstwo znakomitych kierowców. Rywalizacja jest bardzo ostra, dlatego nie wiem, czy uda mi się pobić rekord Schumachera. Nie mam planu, aby koniecznie zostać 7 razy mistrzem. Nie ma sensu o tym teraz myśleć.

– Powtarzasz w wywiadach, że Ayrton Senna to twój idol. Jak dużą inspiracją był dla ciebie?

– Na pewno nie lubię porównań do Senny, bo to kierowca, który był mistrzem ponad mistrzami. Uwielbiałem go oglądać. Miałem to szczęście, że kilka razy byłem na wyścigach z jego udziałem. W domu potrafiłem kilka razy z rzędu oglądać ten sam wyścig na wideo. To, w jaki sposób jeździł na mokrym torze, jest nie do skopiowania. Często myślałem sobie: „Boże, chciałbym tak jeździć”. Miał duży wpływ na moje życie. W zeszłym roku na rozdaniu nagród „Autosportu” jego siostra wręczała mi wyróżnienie. To była dla mnie wyjątkowa chwila. Czułem się, jakby on sam mi wręczał nagrodę. Za każdym razem jak jeżdżę w Brazylii, czuję jego obecność. Czuję, że mnie dopinguje. Tym razem było podobnie, miałem wrażenie, że mi kibicuje i proszę, zostałem mistrzem.

Ayrton Senna (1960–1994)
Brazylijski kierowca jest ostatnim zawodnikiem, który zginął na torze Formuły 1. W 1994 r. w wieku 34 lat roztrzaskał się bolidem, uderzając w ścianę podczas Grand Prix San Marino na torze Imola. Był wtedy największą gwiazdą tej dyscypliny sportu. W trakcie kariery trzy razy został mistrzem świata (1988, 1990, 1991).

Najnowsze