Kubica szybko przegrał w pokera

2009-05-16 9:30

1650 euro (7400 zł) wpisowego to dla niego betka (w BMW zarabia tyle w niecałe dwie godziny), a w hotelu czekała na niego stęskniona narzeczona. Dlatego Robert Kubica (25 l.) wcale się nie przejął, kiedy błyskawicznie odpadł z rywalizacji. - I tak bawię się fantastycznie - powiedział reporterowi "Super Expressu".

W rozgrywanym w Algarve (Portugalia) turnieju Unibet Open wystartowało ponad 400 osób, głównie profesjonalnych pokerzystów. W pierwszym etapie zawodników podzielono na dwie grupy. Każda grała 10 godzinnych etapów, odpadali ci, którzy stracili swoje żetony (każdy zaczynał od 10 tysięcy). Robert Kubica pożegnał się z zawodami jako osiemnasty, po godzinie i 45 minutach gry. - Szybki jak zawsze - stwierdził ze śmiechem, odchodząc od stołu.

Feralne rozdanie zaczęło się dla Polaka znakomicie. W tej odmianie pokera - Texas Hold'em - każdy zawodnik dostaje po dwie karty, następuje runda licytacji, następnie na stół wykładane są trzy wspólne karty, a potem jeszcze dwie rundy licytacji i kolejne dwie karty. Kubica dostał dwa asy - najlepsze możliwe karty i licytował wysoko.

Najpierw jego rywal podbił do 300, Robert przebił do 750. Na stole pojawiły się król, walet i dwójka. Kubica zagrał 1100, rywal - 2800. Wtedy Robert zdecydował się wejść "all in", czyli za wszystkie swoje żetony. Przeciwnik sprawdził i pokazał swoje karty: król i walet. Kolejne dwie wspólne karty nic nie zmieniły i para asów Kubicy przegrała z dwiema parami.

- Coś nie mam szczęścia w tym roku. Ale wkrótce się odwróci. Musi, bo inaczej będzie "kiła" - powiedział Robert "Super Expressowi", nie mając na myśli pokera. Już za tydzień prestiżowe Grand Prix Monako. Rok temu zajął tam znakomite drugie miejsce. Teraz nie ma nawet punktu i marzy o tym, żeby pech wreszcie się skończył.

Robert Kubica gdziekolwiek się pojawi, traktowany jest jak gwiazda. Setki ludzi proszą o autografy, wspólne zdjęcia. Na turnieju pokerowym jest jednak inaczej. Pokerzyści przyjęli go jak jednego z graczy. Czołowy polski pokerzysta - występujący pod pseudonimem "Jack Daniels" - jest przyjacielem kierowcy BMW, on uczył go grać i wprowadzał do "polskiej ekipy".

Kubica jeszcze wiele godzin po odpadnięciu z turnieju przechadzał się po sali Casino Vilamoura, rozmawiał z pokerzystami i dopingował... Michała Wiśniewskiego. Lider grupy Ich Troje był blisko awansu do kolejnego etapu, odpadł dopiero pod koniec 8. godziny gry!

- Gwiazda? Tutaj to oni są gwiazdami, ja jeszcze muszę się uczyć pokera - przyznał Robert, po czym poszedł ze swoją narzeczoną Edytą do hotelu... prowadząc wózek dziecięcy! - To nie nasze dziecko - wyjaśnił. - Jeden z kolegów jeszcze gra i prosił, żeby małego odprowadzić do hotelu, do mamy.

W Algarve Robert Kubica pokazał nową twarz. Nie "pokerową", ale bardziej ludzką.

Najnowsze