Polak wciąż czeka na naprawdę dużą podwyżkę od niemieckiego zespołu lub ofertę z Ferrari. O miejsce we włoskim teamie walczy z mistrzem świata Kimim Raikkonenem (29 l.). Ale w tle czai się kumpel Roberta - Fernando Alonso.
Polski kierowca to jeden z najgorętszych "towarów" na tynku transferowym Formuły 1. Chciałaby go u siebie mieć większość zespołów, najważniejsze osoby w F1 są pod wielkim wrażeniem jego umiejętności. Jutro w Spa Kubica będzie walczył o wielomilionowy kontrakt.
Raikkonen ma już dość?
Szwajcarski dziennik "Blick", doskonale poinformowany w sprawach zespołu BMW, napisał, że Robert Kubica dostał propozycję przedłużenia kontraktu. Część mediów nawet doniosła, że Polak już podpisał nową umowę.
- To spekulacje. Nie widzę powodów do pośpiechu przy podejmowaniu tej decyzji. Czuję się bardzo komfortowo w obecnej sytuacji - zaprzecza jednak zwycięzca wyścigu o Grand Prix Kanady.
Trudno się dziwić. To nie Robert musi się martwić. Kłopoty ma za to Kimi Raikkonen. Fiński mistrz świata jeździ słabo, po wspaniałym początku sezonu wyraźnie stracił impet. Ostatnie zwycięstwo zanotował pod koniec kwietnia. W klasyfikacji generalnej spadł na trzecie miejsce, Roberta Kubicę wyprzedza już tylko o dwa punkty. A co najważniejsze - sprawia wrażenie, jakby zupełnie stracił ochotę do ścigania się.
"Nerwowy i rozkojarzony Raikkonen tkwi w głębokim kryzysie, wydaje się, że nie ma motywacji. Już po GP Europy Ferrari straciło do niego cierpliwość. Jeśli zawiedzie na swoim ulubionym torze w Spa, gdzie wygrał trzy ostatnie wyścigi, nie pozostawi im wyboru. Zastąpić może go Fernando Alonso lub Robert Kubica" - sugeruje włoski dziennik "La Stampa".
Robert broni Nicka
Dla polskiego kierowcy włoski zespół to tak naprawdę jedyna opcja. W rozmowie z "Super Expressem" Kubica zapewniał, że na pewno nie zdecyduje się na przejście do słabszego teamu.
- Dla mnie najważniejsze jest, żebym miał bolid, który pozwoli mi walczyć o zwycięstwo. Pieniądze i sława nie mają dla mnie żadnego znaczenia - co znaczy, że ewentualne oferty z Hondy, Red Bulla czy Renaulta nie mają szans. W McLarenie też nie ma czego szukać, bo pozycja Hamiltona jako kierowcy numer 1 jest niezagrożona, zaś Kovalainen właśnie przedłużył umowę na następne trzy lata.
Przed niedzielnym wyścigiem w Spa Kubica bronił Nicka Heidfelda. - To bardzo dobry kierowca, pokazywał to wiele razy. Trudno mi znaleźć kogoś, kto jest szybszy - stwierdził.
Pytanie tylko, czy Grand Prix Belgii nie będzie jednym z ostatnich wyścigów, w których Polak i Niemiec pojadą w jednym zespole...