Robert Kubica nie mógł mieć wielkich nadziei przed niedzielnym wyścigiem. W piątkowych treningach i sobotnich kwalifikacjach bolid Williamsa znowu robił na torze co chciał i Polak miał sporo problemów z jego okiełznaniem. Po raz kolejny zajmował ostatnie pozycje. W wyścigu niespodziewanie jednak było już trochę lepiej. Krakowianin zajął 15. miejsce, wyprzedzając między innymi... Sebastiana Vettela z Ferrari. Niemiec podczas walki o pozycję wjechał w tył bolidu Maksa Verstappena z Red Bulla i jeszcze otrzymał za to 10 sekund kary.
Z wypowiedzi po wyścigu wynika, że Robert Kubica ma powoli dość sytuacji w stajni z Grove. Nasz jedynak w królowej sportów motorowych nie ukrywał, że lepszy wynik na mecie był raczej zasługą potknięć innych teamów. - Tak naprawdę wyścig nie był łatwy. Znowu mieliśmy ten sam problem, co w kwalifikacjach, więc jest jak jest. Pozytywne było coś nie z naszej woli, czy zasługi. To inne bolidy miały jakieś problemy - powiedział Eleven Sports.
- Najpierw trzeba wyeliminować jakieś problemy, bo inaczej zwariujemy. Z jednego okrążenia na drugie zmienia się balans. Tracisz części sekundy na okrążeniu. Żeby było stabilnie i żeby człowiek nie wariował w bolidzie, trzeba aby wszystko trzymało się kupy - opisywał dalej Kubica. - Jeśli zadziałają, to nas zbliżą do konkurencji, ale jeśli będziemy mieć takie same problemy, jak w moim bolidzie, to nie będzie to miało sensu - mówił z kolei o ewentualnych poprawkach Polak.