Kowaliow po walce wydawał się mocno zdenerwowany. - Sam nie wiem jak to możliwe - stwierdził po walce. - Sędzia popełnił błąd. Mogłem jednak walczyć dalej - dodał Rosjanin, próbując doprosić się kolejnego rewanżu. Tego, który stoczony zostałby wreszcie na uczciwych zasadach: - Mogę z nim walczyć natychmiast. Byłby to trzeci pojedynek obu panów. W pierwszych dwóch lepszych okazał się Ward. Mistrz świata wagi półciężkiej federacji WBA, IBF i WBO. Kontrowersyjny. Po ostatniej walce - wręcz skandaliczny. Kowaliow wyglądał bowiem lepiej. Mocno trzymał się na nogach. Naciskał. Atakował. Ward długo wydawał się bezradny. Złamał Rosjanina dopiero nieczystymi ciosami poniżej pasa, w stylu godnym Andrzeja Gołoty. Sędzia jednak nie zareagował. Ba! Po kolejnym ataku Amerykanina po prostu przerwał pojedynek. Nie pomogły nawet głośne protesty Kowaliowa. - Uderzał mnie, nie ranił - cedził później przegrany. Bez skutku.
A nam pozostaje tylko podziwiać, jak Wardowi udało się ulepszyć strategię Andrzeja Gołoty. Kiedyś za ciosy "po jajach" dostawało się dyskwalifikacje. Dzisiaj pasy mistrzowskie. Zobaczcie sami!