Michał Cieślak

i

Autor: PRZEMEK KAMINSKI / SE Michał Cieślak

„Cieślak nie musi być niczyim niewolnikiem!”. Odsłaniamy KULISY kontraktów pięściarza z Radomia

2020-04-25 12:15

Wokół styczniowej walki Michała Cieślaka (19-1, 13 k.o.) z Ilungą Makabu (27-2, 24 k.o.) w Kinszasie o mistrzostwo świata WBC wagi junior ciężkiej narosło tyle mitów i legend, że spokojnie można nazwać ją jedną z najdziwniejszych w historii polskiego boksu. Michałowi nie udało się z egzotycznej wyprawy wrócić z pasem, ale zyskał ogromny szacunek kibiców na całym świecie. Mimo ogromnych zawirowań, zachował stalowe nerwy i stoczył świetną walkę, za którą wreszcie otrzymał należną mu wypłatę. Tymczasem od kilku dni trwa spór promotorów na temat sytuacji kontraktowej zawodnika. „Super Express” oddał głos zainteresowanym stronom: Zbigniewowi Ratyńskiemu, Tomaszowi Babilońskiemu i Andrzejowi Wasilewskiemu.

20 kwietnia w portalu bokser.org ukazało się oświadczenie podpisane przez Michała Cieślaka, w którym pięściarz poinformował o odstąpieniu od umowy zawartej pomiędzy Warriors Boxing & Promotions LLC, Knockout Promotions Sp. z o.o. oraz Rat-Sort Sp. z o.o..

Michał Cieślak przerwał milczenie. Wydał ważne oświadczenie!

„W ostatnich latach to wyłącznie p. Zbigniew Ratyński współpracował ze mną i inwestował swoje środki w mój rozwój zawodowy. Tymczasem wiele innych osób (nie wyłączając tych, którzy publicznie nazywają się moimi promotorami) usiłuje sobie bezzasadnie przypisywać zasługi w rozwoju mojej kariery zawodowej” – napisał w oświadczeniu pięściarz w reakcji na wcześniejszy wywiad Andrzeja Wasilewskiego dla portalu bokser.org.

Ruszyła lawina i niemal każdego dnia pojawiały się nowe informacje na temat umów Cieślaka. Kibice na Twitterze zaczęli już nawet żartować, że warto przeczesać strych w poszukiwaniu starych dokumentów -  a nuż znajdzie się kwitek, potwierdzający udziały w Cieślaku.

W pewnym momencie okazało się bowiem, że gdyby wyciągać wnioski z mocno pogmatwanej sytuacji kontraktowej Michała, udziały w zawodniku miały: firma śp. Andrzeja Gmitruka (o której Andrzej Wasilewski mówił, że nie została wpisana do KRS), firma Babilon Promotion (należąca do Babilońskiego), firma RatSort (należąca do Zbigniewa Ratyńskiego),  firma Warriors Boxing (Leona Margulesa) oraz Knockout Promotions, w której wg. słów Andrzeja Wasilewskiego udziały mieli: Wasilewski, Babiloński oraz Piotr Werner.

Łącznie sześciu promotorów. Pytanie, czy to nie jest jakiś rekord świata?

Tak naprawdę pięściarzowi, który 19 kwietnia skończył 31 lat, wcale jednak może nie być do śmiechu, bo gdy znalazł się w kluczowym momencie kariery, trwa wokół niego spór promotorów.

To w pewnym sensie wisiało w powietrzu, bo pięściarz nie ukrywał rozczarowania postawą promotora Tomasza Babilońskiego. „Jestem delikatnie rozczarowany zachowaniem Tomka Babilońskiego. Andrzej Wasilewski nie jest moim promotorem, chciał wyjechać, to wyjechał. Ale Tomek jest moim promotorem, jesteśmy związani od dawna. Sam załatwiał tę walkę, sam za tym wszystkim chodził. Mnie wywiózł do Kongo, mnie tam zostawił i ja się czuję bardzo rozczarowany i zawiedziony taką postawą. Jak ja z kimś jestem, to na dobre i na złe, a nie jak coś się dzieje, to ktoś mnie zostawia na lodzie” – powiedział w rozmowie z „Weszło”.

Długo też nie było wiadomo co z jego gażą. Pieniądze (jak informował Piotr Jagiełło z TVP Sport, chodziło o 150 tysięcy dolarów) zostały zdeponowane w hotelu, a potem w tajemniczy sposób wędrowały po świecie (m.in. przez USA i Beneluks). Jak informuje Zbigniew Ratyński, całość jeszcze nie dotarła do Polski, ale Michał należną mu działkę z tej kwoty dostał.

Gdy kontaktowaliśmy się z Michałem jakiś czas temu, by zapytać czy dotarły do niego należne pieniądze, zapewniał: - Wszystko w tym temacie jest dobrze, ale nie chcę za wiele mówić. Dzwoń do Zbycha (Zbigniew Ratyńskiego –red.), on ci wszystko wyjaśni – powiedział pięściarz z Radomia, który wraz z partnerką Patrycją, spodziewają się w czerwcu potomka.

Zadzwoniliśmy. Do Zbigniewa Ratyńskiego, który od 2015 roku posiada licencję promotorską, Andrzeja Wasilewskiego i Tomasza Babilońskiego.

Oto, co powiedzieli:

Michał Cieślak i członkowie jego sztabu w Kinszasie

i

Autor: Andrzej Wasilewski Michał Cieślak i członkowie jego sztabu w Kinszasie

ZBIGNIEW RATYŃSKI:

„Super Express”: - Do kogo ma się zgłosić Michał Cieślak w sprawie następnej walki?

Zbigniew Ratyński: - Na razie jeszcze do mnie i do Tomka Babilońskiego. Kontrakt między nami obowiązuje do 11 maja.

- Co będzie potem?

- Michał zostanie wolnym zawodnikiem i zobaczymy, co będzie się działo. Nie zastanawialiśmy się teraz nad tym, co będzie dalej. Teraz i tak wszystko stoi w miejscu z powodu koronawirusa.

- Żeby to uporządkować to zapytam o jakiej umowie mówimy? Było ich kilka.

- O tej podpisanej pomiędzy śp. Andrzejem Gmitrukiem, firmą RatSort, którą reprezentuję i Babilon Promotion. Wygasa 11 maja.

- W styczniu 2020 roku została podpisana kolejna.

- Tak, to był kontrakt między mną, Tomaszem Babilońskim i Michałem. Miał obowiązywać przez trzy lata od 12 maja. Jednak ze względów, o których nie chcę na razie mówić głośno, wypowiedziałem tę umowę Tomaszowi Babilońskiemu. Od 12 maja Tomasz Babiloński nie powinien już nazywać się promotorem Cieślaka.

- Jest jeszcze kontrakt amerykański.

- To kontrakt pomiędzy RatSort, Warriors Boxing Leona Margulesa i Knockout Promotion Andrzeja Wasilewskiego. Został sporządzony 3,5 roku temu. Według zapisów w tej umowie Michał miał toczyć pojedynki w Stanach Zjednoczonych. Nie wszystkie, ale większość. Ponadto, miał wyjeżdżać na obozy przygotowawcze i sparingi do USA. Warriors i KP obiecywało też organizację treningów Michałowi za Oceanem. Pojechał tam raz na obóz, ale sami to zorganizowaliśmy i za moje pieniądze. Żadnej walki nie stoczył.

Liczyliśmy, że ta umowa będzie milowym krokiem. Że Michał pokaże się w USA, będzie miał okazję do rozwoju. Przez 3 lata nie działo się jednak nic. Gdybyśmy czekali na ruch promotorów, to Michał przez 3 lata nie stoczyłby żadnej walki. A wie pan, ile to jest 3 lata dla sportowca!

Ta umowa nie była realizowana w żaden sposób przez Warriors i KP. Nigdy nie były przez nich podjęte jakiekolwiek starania, mające na celu rozwój kariery Michała. Naszym zdaniem ta umowa nigdy nie weszła w życie, dlatego Michał od niej odstąpił.

- Konsultowaliście się z prawnikami? Zdaniem Andrzeja Wasilewskiego, umowa jest sporządzona zgodnie z prawem amerykańskim i nadal obowiązuje.

- Analizowaliśmy to z prawnikami, ale na razie polskimi. Jeśli Andrzej Wasilewski będzie chciał biegać z tym po sądach, to wtedy skonsultujemy z Amerykanami.

Chcę być dobrze zrozumiany. To nie jest tak, że z Michałem palimy teraz wszystkie mosty i chcemy toczyć wojny. Nie. Dla dobra zawodnika powinniśmy się spotkać i spróbować ustalić warunki zadowalające i respektowane przez obie strony.

- Czy w trakcie trwania umowy Andrzej Wasilewski kontaktował się z panem w sprawie rozwoju Michała?

- Nie. Andrzej w żaden sposób nie ingerował, nie dzwonił, nie pytał, ale też nie przeszkadzał, kiedy Michał walczył na galach Tomka Babilońskiego. Półtora roku temu, Andrzej skontaktował się ze mną mailowo i zaproponował Michałowi 2-3 walki w Polsce. Nie byliśmy tym zainteresowani, bo nie satysfakcjonowały nas pod względem finansowym. Potem była cisza, aż do Kongo.

Uczciwie trzeba przyznać, że to Andrzej Wasilewski pilotował tę walkę. Dostał propozycję pojedynku dla Krzyśka Włodarczyka, ale ten nie mógł wystąpić, dlatego zapytał Babilońskiego, czy Michał Cieślak nie przyjąłby tej walki. Oczywiście, zgodziliśmy się, bo to walka o mistrzostwo świata. Wasilewski poinformował WBC, federacja na to przystała i tak doszło do pojedynku z Makabu.

Michał Cieślak ruszył na podbój JĄDRA CIEMNOŚCI, ale… wciąż czeka na kasę [GALERIA]

- Nie można o to nie zapytać. Co z kasą? Dotarła w końcu?

- Część dotarła, część nie. Gdybym miał to ocenić procentowo, to 70-80% dotarło. Reszta, powiedzmy, gdzieś wisi w powietrzu, ale też ze względu na koronawirusa, są pewne opóźnienia i dlatego to tyle trwa. Podejrzewam jednak, że te pieniądze nie zginą. Michał całość dostał.

- Biorąc pod uwagę to zamieszanie, jeszcze bardziej imponuje zachowanie Michała Cieślaka. Chociaż przegrał, pokazał że ma jaja i nie pęka na robocie. Zyskał bardzo dużo w oczach kibiców.

- Gdyby na jego miejscu był inny zawodnik, to pewnie nie wyszedłby z hotelu. Dla mnie Michał jest bohaterem narodowym, że to wszystko wytrzymał i jeszcze dał taką walkę. To też zasługa pozostałych członków ekipy, która odizolowała Michała całkowicie. O niczym nie wiedział. Wykonali wspaniałą robotę.

- Czy jest szansa na współpracę z Andrzejem Wasilewskim?

- Nie mówię nie, ale nie może się to odbywać w ramach tej umowy, od której Michał odstąpił. Swoją drogą, dzwonią do mnie ludzie z pytaniem, czy nie boję się, że po wypowiedzeniu tej umowy Leon Margules nie będzie próbował blokować Michała Cieślaka. Powiem szczerze, że kompletnie się tego nie boję, bo sam Andrzej Wasilewski w wywiadzie dla bokser.org przytoczył historię z Tysonem Furym i jego zawirowaniami promotorskimi i przyznał, że najważniejsze jest dobro zawodnika i nie można go blokować.

Powtórzę jeszcze raz, że nie chcemy wszczynać wojen, po prostu upominamy się o swoje. Nie ukrywam, że czuję się poszkodowany, bo cały czas inwestowałem w Michała, a byłem traktowany jak chłopiec do wykorzystywania. Michał to przecież widział, dziwił się, sam tłumaczyłem mu, że może to tak musi być, że tak właśnie działa boks zawodowy. Było mi przed nim czasami głupio, ale co miałem zrobić jak nikt z promotorów mnie nie słuchał? W końcu powiedzieliśmy z Michałem „dość”. Uważam, że też mamy coś do powiedzenia w karierze Michała.

- Wchodzi w grę współpraca z zagranicznym promotorem?

- Tak, ale to też nie jest tak, że czekamy na ten 12 maja i od razu lecimy do zagranicznego promotora. Nie. Michał pokazał się w Kongo ze świetnej strony, zobaczył go cały świat i nie musi być niczyim niewolnikiem. Skończył niedawno 31 lat, wchodzi w swój najlepszy okres, trzeba mu pozwolić, by się rozwijał, osiągał sukcesy i zarabiał godnie. I teraz trzeba przeanalizować, czy najlepszym partnerem do tego jest Andrzej Wasilewski czy może ktoś inny.

Mamy ten diament, który naprawdę rokuje i zamiast na niego dmuchać i chuchać, toczymy wojenki. To bez sensu.

- Do kiedy obowiązuje umowa amerykańska?

- Miała trwać do 30 października 2020 roku. Andrzej Wasilewski twierdzi, że została przedłużona o cztery lata. Ale jak może się przedłużyć kontrakt, który nigdy nie był realizowany ?

---

Tomasz Babiloński

i

Autor: Tomasz Radzik/Super Express Tomasz Babiloński

TOMASZ BABILOŃSKI w rozmowie z Andrzejem Kostyrą (kanał YouTube: KOstyra SE):

Jestem cały czas promotorem Michała Cieślaka, prowadzę go już 7 lat. Zacząłem ze śp. Andrzejem Gmitrukiem, później przyłączyło się parę osób do nas.

Dzisiaj jest sytuacja mało komfortowa, bo zapomniano o mnie. Przed walką Briedis-Głowacki Andrzej Wasilewski mówił, że to on wychował i wynalazł tych zawodników. To troszeczkę smutne, bo trochę czasu, pieniędzy poświęciłem. Tego wszystkiego trochę się zorganizowało przez te lata.

Jestem aktualnie promotorem, mam nadzieję, że jeszcze nim będę, bo wiara buduje, a niezgoda rujnuje. Trzeba jednak pewne kwestie powyjaśniać, bo to co się dzieje teraz na naszym podwórku to jest niewyobrażalne.

Babiloński o DRAMATYCZNEJ ucieczce z Afryki: Mogliśmy ZGINĄĆ.. | vlog Andrzeja Kostyry

Michał to perełka, prospekt numer jeden, jaki wynalazłem. Może zunifikować pasy najważniejszych federacji na świecie. Pierwsza umowa zawarta z Andrzejem Gmitrukiem była w kwietniu 2013 roku. Ona wygasła. Ta, która została podpisana przez RatSort, Gmitruka i mnie była podpisana 12 maja 2015 roku i wygasa za niecały miesiąc.

W międzyczasie Michał podpisał umowę międzynarodową z Warriors i KP, gdzie ja jeszcze byłem wtedy z Wasilewskim wspólnikami. Ona trwa 3,5 roku i jeszcze ma ważność 4,5 roku.

W międzyczasie były różnego typu zawirowania przy tej znanej walce (z Makabu – red.), podpisaliśmy z panami najnowszą umowę 18 stycznia na Wileńskim. Umowa ta dawała możliwość rozwoju Michała dużo lepszą niż ta stara, trójstronna ze Śp. Andrzejem Gmitrukiem.

Michał ma dużo umów, nie wiem jeszcze co podpisali „koledzy”. Wszystko to wychodzi z dnia na dzień. Szkoda, żeby te umowy zablokowały rozwój Michała, bo to mogłoby być najgorsze.

Gryzłem się nie raz w język. Koledzy, którzy śledzą boks dziwili się dlaczego nie odpowiadam. Nie mogłem odpowiedzieć, bo te finanse nie były małe. Za te finanse wziąłem pełną odpowiedzialność w dniu walki, mniej więcej o 17. Zostałem sam jak palec z podpisaniem dokumentu i wziąłem je na siebie. Musiałem to doprowadzić do końca, bo jakby coś stało się z tymi pieniędzmi, ktoś by mnie oszukał, one by przepadły, ja bym się nie wytłumaczył. A z drugiej strony nie mam takich środków, by mu oddać. Dla mnie najważniejsze było zabezpieczenie tych pieniędzy. To była moja misja.

Naszym wielkim błędem, a przede wszystkim moim, było to, że się dałem namówić na tę walkę. Jako jedyny byłem przeciwny, żeby tam lecieć. Chłopaki mnie przegłosowali. Dzisiaj Ratyński zmienił łódkę i wypiera się tego wszystkiego, ale można to zobaczyć nawet na Twitterze, że byłem przeciwny, żeby tam jechać. Bo to wszystko było na wariackich papierach.

Dziś Babiloński jest najgorszym kozłem ofiarnym, bo uciekł. Nie chcę wyrażać się brutalnie, ale nie było innej możliwości. Generał, który był promotorem, miał jedno zadanie: odzyskać to, co zdał. Pieniądze poszły na cztery kraje świata z Ameryką na czele.

Jestem rozczarowany, że Michał nastawiony przez osoby trzecie, tak się wypowiedział na mój temat, ale mleko się rozlało. Nie zamierzam płakać. Jestem skłonny ze swoim wspólnikiem dogadać się z panami. Niech prowadzą mu karierę z kim chcą, ale na pewno nie tak, że wymawiają umowę na zasadzie jakiegoś widzimisię. To nie przejdzie.

Michał dostał bardzo dużą kwotę, którą musiałem sam osobiście w różny sposób mu dostarczyć. Cieszę się, że wreszcie dostał (…) jest rozliczony. Teraz przez trzy lata może nic nie robić, może siedzieć i bawić dziecko, które niedługo będzie miał. I cieszę się bardzo, że mogłem mu doprowadzić do wypłaty życia.

Ja dostałem grosze, szczerze mówiąc więcej wydaliśmy na koszty. Choćby za samolot, który wykupiliśmy w dniu walki, zapłaciłem na wariata 13 tysięcy złotych. Miałem bilety na powrót następnego dnia, tylko że dopiero o 21. Było zbyt duże ryzyko, że zaraz nie będzie tych pieniędzy.

---

Andrzej Wasilewski

i

Autor: TOMASZ RADZIK/SUPER EXPRESS Andrzej Wasilewski

ANDRZEJ WASILEWSKI (swój punkt widzenia przysłał nam mailem):

Przyzwyczaiłem się do wielu rzeczy. Jak chcą, to niech sobie niektórzy mówią o mnie różne złe rzeczy, ale zapewne nigdy nie słyszał Pan, że kogoś okradłem. Czasem, nierzadko, ze stratą dla siebie, rozliczam się nie tylko z należnego, ale czasem też godzę się na mniej korzystne dla mnie rozliczenia. Z pełną świadomością i świetnie takie sytuacje pamiętam. 

W sprawie Michała Cieślaka podkreślmy istotne rzeczy. Kiedy powstała pierwsza umowa pomiędzy Babilońskim, Ratyńskim i Cieślakiem to już tam miała figurować firma Knockout Promotion. Nie figurowała. Tomek Babiloński, który wtedy był w spółce, wpisał na umowę swoją firmę Babilon Promotion i zapewniał, że to przecież nie ma znaczenia. Miało i nie miało.

Walka Cieślak-Makabu POWAŻNIE ZAGROŻONA. Kongijczycy dostali ULTIMATUM

W 2016 roku Pan Ratyński i M. Cieślak podpisali tym razem poważny kontrakt według jurysdykcji amerykańskiej. Kontrakt, wydaje mi się, został podpisany podczas pobytu Leona Margulesa w Polsce, bodaj z okazji walki Głowacki-Usyk. 

Stronami byli: Warriors Boxing, p. Ratyński i Knockout. Czyli Piotr Werner, ja i Tomek Babiloński.  Kontrakt absolutnie z otwarta przyłbicą - wszyscy zadowoleni. Zupełnie nieoczekiwanie, w absolutnej tajemnicy przede mną, w styczniu tego roku, przed wylotem do Kongo, panowie Ratyński i Babilonski podpisali z Michałem Cieślakiem kolejny kontrakt, czyli drugi raz zostałem, nazwijmy to dyplomatycznie, pominięty. Miał wejść w życie od 12 maja na 5 lat. Z jakiegoś jednak powodu chyba panowie się poróżnili i p. Ratyński wypowiedział umowę p. Babilońskiemu i Cieślakowi..

Poważny kontrakt amerykański jest ważny jeszcze przez 4,5 roku. Naprawdę jestem daleki od tego, by uprzykrzać komuś życie i przeszkadzać w czymkolwiek, ale takie oświadczenia na pewno nikomu nie pomagają. Treningi w USA? Miałem pomóc zorganizować Michałowi przygotowania w USA ze 4 lata temu, ale wpadł na dopingu. Ponoć nawet duży radomski sponsor za to zapłacił fortunę, oczywiście dowiedziałem się o tym dużo po fakcie i zupełnie przypadkiem.

Walki? Bardzo chciałem organizować walki ale Tomek Babiloński chciał i pilnował żeby Michał boksował na innych galach. Ok, najważniejsze było, że Michał jest aktywny i regularnie boksuje.

Oczywistym było, że na każdej walce Michała w Polsce był zarobek. Po pierwsze, był stosunkowo tani, a po drugie, kilku biznesmenów z Radomia przeznaczało dużo pieniędzy na sponsoring tego, co się wokół Michała działo. Kongo? Po pierwsze, bo w stawce był pas i była szansa na zdobycie go, a po drugie, by Michał wypłynął na szerokie wody. Negocjacje prowadził wyłącznie Leon Margules z Warriors Boxing i ja. Na dzień dzisiejszy ani Leon, ani ja z tej walki nie dostaliśmy ani złotówki.

A co do opcji przedłużania kontraktów… to raczej zupełnie standardowy kontrakt, które funkcjonują na całym świecie, w tym w Ameryce. W tym, jak w każdym poważniejszym bokserskim kontrakcie, są zapisy w jakich przypadkach jest on przedłużany. Dlatego nie rozumiem tej polemiki, wszystko jest proste. W tej chwili, po naprawdę dobrej walce, kariera Michała zamiast przyspieszać to raczej staje. Kompletnie bez sensu. 

Najnowsze