- Odnowił się uraz - porobiły mi się wypukliny na plecach. To nie jest nic strasznie poważnego, ale bardzo uciążliwe. Jak dostanę w głowę, to odczuwam duży ból. Jak odwracam głowę w prawo jest ok, ale w lewo już nie - zaczyna mocno ciągnąć. Jakbym dostał lufę w rękawicach "10", a Munguia mocno bije, to mogłoby się źle skończyć - powiedział nam Sulęcki kilka dni temu.
Kolejna rozprawa Krzysztofa Włodarczyka! Wkrótce wyjdzie na wolność [TYLKO U NAS]
Za pierwszym razem o walce z Meksykaninem dowiedział się sześć tygodni przed walką i odnowiony uraz tylko pomógł mu w podjęciu decyzji. Na jego szczęście D'Mitrius Ballard, który miał go zastąpić, również nabawił się kontuzji i było wiadomo, że Munguia w pierwotnym terminie nie zaboksuje.
Gdy tylko pojawiła się taka informacja, do pracy ruszył Andrzej Wasilewski, promotor Sulęckiego. Panowie porozmawiali i zaproponowali termin, na który "Striczu" po pierwsze byłby już zdrowy, a po drugie miałby wystarczająco dużo czasu na przygotowania.
Wach pomści Głowackiego? "Na mojej szczęce połamie sobie łokieć"
Początkowo w grę wchodził ostatni weekend maja, jednak stanęło na 19 czerwca. Miejsce bez zmian - El Paso w Teksasie.
"Panie promotorze dobra robota. Teraz tylko odpowiednie sparingi i ze spokojem wychodzę do walki" - napisał Sulęcki na Twitterze.
Plan na sparingi przedstawił nam Sulęcki we wspomnianej już rozmowie.
- Wychodzę do Latynosa, który lubi się napieprzać. Chcę po prostu trzech chłopaków, którzy jak dostaną w łeb, to idą dalej do przodu. Takich, którzy by mnie zajechali. Nazwiska nie ważne - po prostu chciałem silnych skurczybyków. Ale na takie sparingi można liczyć w USA lub Anglii - powiedział.
Jan Błachowicz: Doping? To jak wyjść z kijem do walki [TYLKO U NAS]