- Szmat czasu. Przerwa była stanowczo za długa, ale nie obijałem się przez ten czas, nie zapomniałem boksowania - mówi nam "Diablo", który szykuje się do powrotu na ring, choć ostatnio walczy głównie na sądowej sali.
Krzysztof Włodarczyk wylewa siódme poty na treningach
W tym tygodniu w Warszawie odbyła się druga (pierwsza miała miejsce w czerwcu) rozprawa w sprawie alimentów, jakie bokser ma płacić na 14-miesięczną córeczkę. - Sąd już wcześniej zasądził alimenty w wysokości 2,5 tysiąca złotych. Krzysztof złożył wniosek, że zgadza się na płacenie 800 złotych miesięcznie. Przedstawił dokumenty pokazujące, że ma wydatki, między innymi 1700 złotych na korepetycje syna i żonę na utrzymaniu - mówi nam mama małej Zuzi, Magdalena Radomska.
Sprawa pozostaje w toku, a kolejną rozprawę zaplanowano na grudzień. - Nie możemy się porozumieć, ale nic więcej na ten temat mówić nie będę. Mam nadzieję, że się dogadamy - ucina temat alimentów i opieki nad córką Włodarczyk.
Nie da się ukryć, że sympatyczny Krzysio, wielki ringowy wojownik, trochę się pogubił w życiu prywatnym, a i w finansach nie wszystko jest tak, jak było. Za dwa miesiące będzie musiał oddać luksusowe audi Q7, bo osoba, która płaciła za leasing, wstrzyma finansowanie. Od roku nie walczy i jedynym źródłem utrzymania jest dla niego comiesięczne stypendium, jakie dostaje od promotora Andrzeja Wasilewskiego.
Być może sytuacja finansowa Włodarczyka poprawi się po powrocie na ring. - Wiem już, że kolejną walkę stoczę w listopadzie na gali w Rzeszowie, chociaż nie znam jeszcze nazwiska przeciwnika. Ostro zasuwam na treningach i siłowni, żeby powrót wypadł udanie - zapewnia Włodarczyk.