- Jadę tam, tłukę go i wracam z mistrzostwem świata - rzuca w swoim stylu Jackiewicz. Pięściarz z Mińska Mazowieckiego zakładał, że z boksem rozstanie się, gdy w jego bilansie będzie 50 zwycięstw. Tego planu raczej nie uda się zrealizować. Jackiewicz miał w tym roku stoczyć dwie walki na galach w Polsce - z Kamilem Szeremetą i Łukaszem Maćcem, ale z obu wycofał się z powodu kontuzji.
- Kontrakt miałem skonstruowany tak, że jeśli wygram z Szeremetą, to za pojedynek z Maćcem dostanę większe pieniądze. Ale pewnie bym przegrał, bo miałem rozcięty łuk brwiowy, więc po co ryzykować rekord? Wolę zrobić to za granicą, a w Polsce, gdzie nazwano mnie tchórzem i oszustem, już nie zaboksuję. Zresztą za pojedynek w Niemczech i tak zarobię większe pieniądze niż za tamte oba niedoszłe - twierdzi "Wojownik".
Tomasz Adamek: Zakończę karierę Artura Szpilki!
Starcie z Muellerem miało odbyć się 19 lipca, a potem - 2 sierpnia. W obu przypadkach przekładane jest z powodu kontuzji Niemca. - Ja też miałem uraz przed pierwszym terminem, ale nikomu o tym nie mówiłem. Na treningu doznałem rozcięcia nosa. Grzecznie pojechałem do lekarza, który założył mi szwy. O wycofaniu się z walki nie myślałem, bo limit tchórzostwa już wyczerpałem w Polsce - mówi ironicznie Jackiewicz.
- IBO to piąta po względem wielkości federacja, ale wolę mówić, że jest pierwszą po czterech najważniejszych. Ten pas to fajny tytuł na podsumowanie kariery. Zgarnę go i potem bokserskie rękawice zawieszę na kołku, ale z wojowaniem nie kończę. W październiku czeka mnie przecież debiut w MMA na gali KSW w Szczecinie. Wtedy to dopiero będzie się działo - podsumowuje pięściarz.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail
