"Super Express": - Jakim cudem przetrwałeś tę ósmą rundę, w której Władymir Kliczko miał druzgocącą przewagę i zadał ci mnóstwo ciosów?
Mariusz Wach: - Ciosów było dużo, ale ani razu nie odciął mi światła. W ósmej rundzie przyjąłem wiele uderzeń, najmocniejszy był prawy sierp, którym trafił mnie w ucho. To było bolesne, a ucho wciąż trochę boli. Miałem też duże kłopoty w pierwszej rundzie. Nie wszystkie fragmenty z tego starcia pamiętam, ale przetrwałem i ani razu nie bylem liczony.
- Jakie są twoje dalsze plany?
- Najpierw odpoczynek. Za tydzień spotykam się natomiast w hotelu Hilton w Warszawie z promotorem Mariuszem Kołodziejem i ustalimy, co dalej. 15 stycznia lecę do USA dalej trenować, prawdopodobnie w marcu w Polsce będę miał następną walkę.
- Gdzie spędzisz sylwestra?
- Jeszcze nic nie planowałem. Byłem skoncentrowany tylko na jednej dacie - 10 listopada. Przepraszam tych, którzy na mnie liczyli, że ich zawiodłem.