Jedna sprawa wciąż nie daje mu spokoju. - Cały czas zastanawiam się, czy nie popełniłem błędu w ringu - wyjaśnia w rozmowie z "Super Expressem".
"Super Express": - Jak się pan czuje?
Maciej Dziurgot: - Słabo psychicznie, ale fizycznie też jestem mocno obolały. Wciąż przebywam w szpitalu, być może spędzę tu cały tydzień. Widzi pan, zwykły akt bandytyzmu sprawił, że nagle stałem się sławny.
Zobacz jak bokser skatował polskiego sędziego [WIDEO]
- Pamięta pan, jak doszło do tego incydentu?
- Samego ciosu nie pamiętam, ale mam po nim pamiątkę w postaci rozbitej twarzy, rozciętej wargi. Kiedy leżałem, chyba jeszcze mnie pokopał, bo mam połamane żebra.
- Co grozi pańskiemu oprawcy?
- Wszystko. Dożywotnia dyskwalifikacja. Była już u mnie policja, trwa śledztwo. Wkrótce może odwiedzić mnie supervisor zawodów, wtedy będę wiedział więcej.
- Zamierza pan wrócić do pracy sędziego?
- Mam 51 lat, zajmuję się tym od trzydziestu. Sędziowałem 5000 walk. To moje życie, moja pasja, kocham to. Nie wiem, czy ten incydent nie pozostawi śladu na mojej psychice, ale cały czas myślę o tym jak o pracy, czyli zastanawiam się, czy nie skrzywdziłem tego chłopaka, czy nie popełniłem jakiegoś błędu. Żona mówi, że w Internecie pojawiły się już negatywne opinie na mój temat, ale tym się nie przejmuję, bo zawsze byłem kontrowersyjny. Muszę obejrzeć całą walkę.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail