To jeden z mniej znanych faktów o życiu Jana Błachowicza z przeszłości! "Cieszyński Książę", który został wczoraj mistrzem organizacji UFC w wadze półciężkiej, kilka lat temu spotkał na swojej drodze... wisielca. Samobójca był w lesie. Mężczyzna powiesił się na jednym z drzew. - Spacerowałem przez las i patrzę, stoi jakiś chłop w lesie. Tylko nie pasowało mi to, że gdy się do niego zbliżałem i wołałem psy, to on w ogóle się nie ruszył, żeby zobaczyć co się dzieje za plecami. To już było dziwne, podchodzi bliżej i mówię: Coś tu k**wa jest nie tak - opowiada Błachowicz na swoim kanale na YouTube.
Jan Błachowicz ZMASAKROWAŁ Reyesa! BRUTALNY NOKAUT, OKROPNE złamanie [WIDEO]
37-letni mistrz UFC został zapytany przez policjanta, czy wziął już sobie kawałek liny samobójcy do domu. To jedno z wierzeń, że ma ona przynosić szczęście. - Sprawdziłem w internecie i faktycznie ludzie kiedyś myśleli, że lina wisielca przynosi szczęście. W sumie od tamtego momentu przed każdą walką przychodzę tutaj i dotykam tej liny. Sprawdziła się, ma 90 procent skuteczności - mówi "Cieszyński Książę".
Szczęście przyniosło także przed walką z Dominickiem Reyesem, którą udało się wygrać już w drugiej rundzie przez techniczny nokaut. Błachowicz wcześniej połamał nos swojemu rywalowi. W feralnym miejscu był w ramach nagrywania swojego vloga na kanał na YouTube przed pojedynkiem o mistrzostwo świata.