Już w sobotę (25 lutego) najlepsi skoczkowie świata staną do walki o medale MŚ na normalnej skoczni, jednak przed ich rywalizacją odbył się konkurs drużynowy kobiet. Ku zaskoczeniu wielu kibiców, Polska wysłała do Planicy cztery skoczkinie i wystawiła drużynę także w tym konkursie. Niestety, Biało-Czerwone okazały się najsłabszym zespołem i zajęły dopiero 9. miejsce, wyprzedzając jedynie Stany Zjednoczone, których wynik osłabiła dyskwalifikacja jednej z zawodniczek. Celem Polek był awans do drugiej serii, jednak nie udało się go spełnić, a lepsze okazały się m.in. Chiny. Kibicom i ekspertom trudno zrozumieć, jak jedna ze skokowych potęg wśród mężczyzn może aż tak odstawać od czołówki w kobiecych skokach. Małysz zmierzył się z trudnymi pytaniami po klęsce polskich skoczkiń w rozmowie ze Skijumping.pl.
Adam Małysz już nie wytrzymał. Wypalił w Planicy z grubej rury
- Długo nad tym się zastanawialiśmy, ale trenerzy przekonywali nas, że jest szansa wejścia do czołowej "8". Uwierzyliśmy szkoleniowcom, ale widać, że tej szansy za bardzo nie było - tak prezes PZN wyjaśnił decyzję o wysłaniu aż czterech zawodniczek do Planicy. Poza dziewiątym miejscem w konkursie drużynowym, wynikiem Polek jest 34. lokata Nicole Konderli w konkursie indywidualnym i odpadnięcie reszty skoczkiń już w kwalifikacjach. Małysz nie ukrywa rozczarowania, ale jest też nieco bezradny.
- Nie mam wielkiego pomysłu na ruszenie tej reprezentacji naprzód, próbowaliśmy w zasadzie wszystkiego. Zastanawiamy się nad ściągnięciem zagranicznego trenera, ale kogo? Musi to być topowa osoba, aby od podstaw stworzyć system, który będzie funkcjonował. Opory? Nie mamy wielu dziewczyn, więc szkolenie powinno iść od dołu. Chcemy wesprzeć Szkoły Mistrzostwa Sportowego, w każdej naszej dyscyplinie. Miejmy nadzieję, że to wypali, bo trwają zaawansowane rozmowy. Jeżeli tam ruszy, wówczas jest szansa, ale do tego potrzeba naprawdę dobrych trenerów - stwierdził 45-latek. - Najgorsze jest to, że każda z zawodniczek chciałaby mieć innego trenera. Znalezienie kompromisu? To bardzo trudne zadanie - zdradził kulisy. - Musi to być nazwisko, które zrobi porządek i narzuci swój rytm pracy. Jeżeli komuś się nie podoba? Do widzenia.
Małysz odniósł się też do planu Alexandra Pointnera, o którym austriacki trener poinformował w niedawnej rozmowie ze Sport.pl. Zakładał on mocny rozwój skoków kobiet w Polsce, za który miałaby odpowiadać Catrin Schmid. - Kobiety? Szukaliśmy, ale trzeba było przystopować, bo nie było jasne, czy w ogóle będzie do kogo sprowadzać trenera i wydawać pieniądze. Dziewczyny często gdybały na temat swojej przyszłości sportowej. Kiedyś powiedziałem, że trzeba mieć karierę sportową, by móc ją zakończyć, ale tak jest. Jest dziewczyna bez osiągnięć, która będzie kończyć karierę, jeżeli nie spełni się jej warunków. To podchodzi pod szantaż. Mamy dyskomfort, ponieważ mamy tak mało zawodniczek, że nie ma z kogo wybierać. Musimy łatać to, co jest - ubolewa głowa polskiego sportu zimowego. - Jest zagrożenie, że ten zespół z Planicy nie przetrwa - nie ukrywa czterokrotny medalista olimpijski. Pozostaje mieć nadzieję, że występy skoczków poprawią humor Małysza i kibiców. Pierwsza medalowa szansa już w sobotę na skoczni normalnej.