Jeszcze w święta Bożego Narodzenia nic nie wskazywało na tak potworny zjazd formy Stocha. Kibice byli wręcz przekonani, że jest on jedynym polskim skoczkiem, który może nawiązać walkę o czołowe miejsca TCS. Potwierdzały to wyniki mistrzostw Polski rozegranych 23 grudnia i wcześniejszych konkursów Pucharu Świata, w których 34-latek kręcił się wokół czołówki. 11 grudnia w Klingenthal stanął nawet na podium, ale później przegrał z chorobą. Jednak już tydzień później wrócił do rywalizacji w Engelbergu i ponownie był blisko najlepszych rywali. W sobotnim konkursie zajął 6. miejsce, a nieco gorszy występ w niedzielę (16.) tłumaczono osłabieniem. Późniejsze zwycięstwo w krajowym czempionacie w Zakopanem uspokoiło kibiców, ale już kilka dni później w Oberstdorfie ponownie wkradła się nerwowość.
Z wąsatego trenera w przystojnego prezesa. W galerii poniżej doświadczysz ogromnej metamorfozy Apoloniusza Tajnera:
Tajner stanowczo o Stochu
Już pierwszy dzień rywalizacji, podczas treningów i kwalifikacji, zwiastował problemy. Te potwierdziły się w konkursie, w którym Stoch był najsłabszy z Polaków i zajął 41. miejsce. Nieco lepiej wypadł Sylwester w Garmisch-Partenkirchen, gdy „Orzeł z Zębu” zamknął rok 16. pozycją w kwalifikacjach do noworocznego konkursu. Niestety, 2022 r. otworzył bolesną wpadką, jaką było 47. miejsce. Już 1 stycznia głośno dyskutowano o wycofaniu go z dalszych startów, jednak po naradzie udał się do Innsbrucku. W Austrii dopełnił się całkowity kryzys, bowiem Stoch po raz drugi w wieloletniej karierze nie zakwalifikował się do zawodów TCS, zajmując 59. miejsce w kwalifikacjach. Trenerzy odesłali go do domu, a o kulisach zapaści opowiedział Apoloniusz Tajner.
- Trudno powiedzieć, co się z nim dzieje. Wystąpiła bardzo duża słabość jeśli chodzi o jego poziom sportowy. Wydaje się, że wszystko robi dobrze, ma też takie odczucia, natomiast wygląda to źle. W historii skoków zdarzyło się wiele takich przypadków, np. z Adamem Małyszem i Piotrem Fijasem, którzy w ciągu 30 dni potrafili w pełni odzyskać formę. Start olimpijski jest w tej chwili dla Stocha i pozostałych naszych zawodników najważniejszy. Tego się nikt nie spodziewał, że kryzys dotknie Kamila, kiedy reszta grupy delikatnie podnosi poziom i wygląda coraz lepiej – stwierdził prezes PZN w rozmowie z WP SportoweFakty.