"Super Express": - Z której strony wyszła inicjatywa zmiany trenera?
Apoloniusz Tajner: - Zaprzeczam, aby PZN podejmował jakieś rozmowy, działania czy choćby zastanawiał się nad rezygnacją Łukasza Kruczka i jeszcze ukrywał te działania przed wszystkimi.
- Więc może sam trener zgłosił swoją rezygnację?
- Kruczek to człowiek honorowy. W ostatnich dwóch latach dwa razy oddawał się do dyspozycji, gotów był zrezygnować, jeżeli bez niego miałoby pójść lepiej. Potem chwalono go, że wyprowadził kadrę z kryzysu. Podobną postawę zasygnalizował w tym roku, po mistrzostwach świata w lotach (14-17 stycznia - red.). A powtórzył to wczoraj, po treningu w Wiśle. Podkreślam, że ma umowę o pracę na czas nieokreślony.
- Sezon układa się znacznie gorzej niż wszyscy się spodziewali...
- Dlatego wczoraj w Wiśle na spotkaniu działaczy i trenerów ustaliliśmy zasady współpracy kadry A i B. Przy zawodach Pucharu Świata obecni będą szkoleniowcy obu kadr, a startować mają aktualnie najlepsi. Jedziemy zgodnie do końca sezonu, a nasz główny cel to dobra końcówka tej zimy. Apeluję o spokój, bo tym sportem kierują u nas ludzie, którzy się na tym znają. A zawodnicy mają potencjał i ambicje. Uważam, że nie odpuszczą sezonu.
- Czy PZN szuka nowego trenera?
- Nie prowadzimy rozmów z nikim i nie podejmujemy żadnych decyzji. Zaraz po zakończonym sezonie organizujemy okrągły stół z udziałem działaczy, trenerów kadry i Adama Małysza. Wspólnie będziemy zastanawiać się nad uporządkowaniem wszystkiego. W grę wchodzi bardzo wiele wariantów. W rozmowach między nami pojawiają się różne wątki, łącznie z kontynuacją pracy trenera Kruczka oraz z trenerami z zagranicy.
- A chciałby pan, żeby trener się zmienił?
- Powiem tak: chciałbym utrzymać Łukasza Kruczka w kręgu ludzi, na których można budować w Polsce skoki narciarskie. To dwukrotny Trener Roku w polskim sporcie i człowiek zdolny do współpracy. Każdy jej rodzaj przyniesie nam korzyści.