W wypowiedzi dla TVP Sport Maliszewska, największy pechowiec igrzysk w polskiej ekipie, podsumowała to, co się z nią dzieje w związku z dramatycznymi przejściami i brakiem możliwości startu na koronnym dystansie z powodu izolacji kowidowej w Pekinie. Słowa naszej panczenistki są mocne i smutne... – Byłam na tygodniowych, bardzo nieprzyjemnych wakacjach, które ściągnęły moją formę w jakiś dół, z którego bardzo ciężko mi się teraz odkopać – wyznała. – Psychiczne zmęczenie jest tym cięższym i trudniejszym, bo wmawiałam sobie, że wszystko jest OK. Starałam się, mam wrażenie, że wychodziło mi to nawet dobrze. Potem dochodzą takie sytuacje, że jak komuś gratuluję wyniku, może nie takiego jak oczekiwał, to słyszę „Ja przynajmniej miałam szansę, żeby spróbować...”. I bardzo dużo takich odpowiedzi dostaję. Ludzie rozumieją to, co się ze mnę teraz dzieje. Cieszę się też, że bardzo dużo ludzi pamięta o mnie i poklepuje mnie po plecach i we mnie wierzą. Żadne takie sytuacje nie wrócą mi tych chwil.
Niezwykle osobista wypowiedź Natalii Maliszewskiej po ostatnim występie w Pekinie
– Wiedziałam, że mogę wytrzymać dużo, pracowałam nad tym, by dać sobie radę z ciśnieniem igrzysk olimpijskich – kontynuuje „Kurczak”. – Miałam w głowie bardzo dużo różnych scenariuszy, ale żaden psycholog nie mógłby mnie nastawić na to, żebym musiała przeżyć to, co przeżyłam teraz. Wiem, że jest dużo rzeczy, które wracaj i sprawiają, że nie daję rady. Jestem na lodzie na treningu i przychodzą do mnie takie myśli: czy ja naprawdę będę musiała czekać cztery lata na kolejny taki bieg, kim ja będę za cztery lata, co będę robić, z kim będę trenować, jak będę się „starzeć”? Na przyszłych igrzyskach będę miała 30 lat i kiedy sobie o tym pomyślę, zaczynam się śmiać. Ale może nigdy nie jest za późno, żeby zdobywać i łapać marzenia.
– To, co się dzieje ze mną i z moją głową, to... wiem, że zabrzmi bardzo źle, ale to druga rzecz, która mnie tak mocno uderzyła, po śmierci mamy. I to nie jest łatwe. Mam jednak nadzieję, że się z tego jakoś wykaraskam. Ale wiem też, że na pewno będę potrzebowała pomocy. Na początku wydawało mi się „Nie no Kurczak, jesteś silna, dasz radę”. Ale kiedy nie jestem w stanie kontrolować swojego płaczu, już mnie to zaczyna martwić – zakończyła smutno Maliszewska.