Finowie mieli odlecieć w czwartek z lotniska w Helsinkach. Pogoda mocno pokrzyżowała pracę całego aeroportu. Ze względu na burzę śnieżną musiano uziemić wiele samolotów. Lot reprezentacji Finlandii również mocno się opóźnił, bo aż o ponad sześć godzin. Nie to jednak było najgorsze.
Podczas wypychania samolotu na pas startowy, ciągnik uszkodził przednie podwozie maszyny. Obsługa lotniska zdecydowała, że wykorzysta złe warunki atmosferyczne i naprawi samolot na lotnisku. Postanowiono, że w czasie prac mechaników nikt nie będzie mógł opuścić pokładu. Wywołało to nerwową atmosferę. - W czasie naprawiania podwozia nikogo nie wypuszczono do terminalu. Informacje, jakie dostawaliśmy, były zdawkowe i pasażerowie zaczęli się denerwować, zwłaszcza że pracę podenerwowanych mechaników w tumanach śniegu można było obserwować przez okna. Część zdenerwowanych pasażerów zaczęła się zastanawiać czy powinni lecieć zepsutym samolotem - wyjaśniał dziennikarze szwedzkiego "Aftonbladet".
Sytuacja na pokładzie z każdą godziną była coraz bardziej napięta, ale załoga próbowała ją rozładować. - Pasażerowie chcieli lecieć albo wyjść i panowała atmosfera klaustrofobiczna. Obsługa dla uspokojenia zaczęła podawać posiłki i napoje - wyjaśniali dziennikarze. Samolot planowo miał odlecieć o godzinie 17:30, a od ziemi oderwał się dopiero o godzinie 23:45. Wśród 62 pasażerów była m.in. drużyna hokejowa Finlandii.
Zobacz również: Seks na igrzyskach. Takiej rozwiązłości jeszcze nie było!