Początek roku w wykonaniu Kamila Stocha jest niebywały. Polski skoczek drugi raz z rzędu wygrał Turniej Czterech Skoczni. Co więcej, dokonał tego w legendarny sposób. Wygrał wszystkie cztery konkursy tego cyklu. Ta sztuka udała się tylko jemu i Svenowi Hannaldowi. Ponadto został liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Po TCS przyszło chwilowe załamanie formy w Bad Mitterndorf, gdzie Stocha nie było nawet w pierwszej dziesiątce. Obawiano się wówczas, jak Polak zaprezentuje się na mistrzostwach świata w lotach. Już pierwsze treningi na skoczni w Oberstdorfie pokazały, że kryzys był jedynie chwilowy i Stoch nie zamierza spuścić z tonu.
Potwierdzenie tego dostaliśmy w konkursach indywidualnych. Najbardziej utytułowany polski skoczek spisywał się doskonale i w końcowym rezultacie zdobył srebrny medal mistrzostw. Dało mu to kolejną przepustkę do historii, bowiem w lotach medalu nie zdobył nawet Adam Małysz. Jedynym polskim medalistą był Piotr Fijas, a po zawodach w Oberstdorfie dołączył do niego właśnie Kamil Stoch.
Jednak najważniejsza impreza nadal przed skoczkami. Konkursy odbędą się już na samym początku zimowych igrzysk olimpijskich. Wśród faworytów tej imprezy należy wymienić m.in. Richarda Freitaga, Daniela Andre Tande i właśnie Kamila Stocha. Będzie on bronił dwóch złotych medali olimpijskich, na skoczni normalnej i dużej.
Polaka wśród potencjalnych mistrzów olimpijskich wymienia również legenda niemieckich skoków, Martin Schmitt. Nie zapomina również o swoim rodaku. - Ten sezon w wykonaniu Richarda robi wrażenie. Jest, obok Stocha i Tande, głównym faworytem igrzysk olimpijskich - powiedział Schmitt niemieckiej agencji prasowej. Dodał również, że Niemcy zdobędą medale olimpijskie. - Przewiduję, że sięgnie po medale zarówno w konkursach indywidualnych, jak i rywalizacji drużynowej - prognozuje były skoczek.
Zobacz również: PŚ w Zakopanem: Skład reprezentacji Polski. Jeden z biało-czerwonych przegrał z chorobą
