Kamil Stoch vs Richard Freitag - wszyscy kibice skoków narciarskich ostrzyli sobie zęby na pojedynek tych dwóch zawodników w Pjongczangu. To właśnie ich wskazywano jako głównych faworytów do złotych medali olimpijskich i o ile Polak prezentuje kapitalną formę, to dyspozycja Niemca może w ostatnich dniach mocno niepokoić.
W niedzielę 26-latek słabiutko wypadł w drugim konkursie Pucharu Świata w Willingen, gdzie zajął dopiero dwudzieste ósme miejsce. Stracił też pozycję lidera klasyfikacji generalnej PŚ - oczywiście na rzecz Stocha. Wydawało się, że to tylko wypadek przy pracy, ale pierwsze treningi w Pjongczangu pozwalają sądzić, że z sympatycznym skoczkiem dzieje się coś niedobrego.
W nocy z wtorku na środę czasu polskiego na normalnej skoczni olimpijskiej (HS109) odbyły się trzy serie próbne. I Freitag za każdym razem prezentował się bardzo źle! Trzykrotnie był najsłabszym z piątki startujących Niemców. W tym momencie trzeba przypomnieć, że trenerzy do kwalifikacji mogą zgłosić jedynie czterech swoich podopiecznych. Werner Schuster będzie miał więc duży ból głowy, czy dać szansę Freitagowi i liczyć, że ten wreszcie złapie odpowiedni rytm, czy jednak zaufać tym zawodnikom, którzy na treningach wyglądali najlepiej.
Mimo wszystko wydaje się, że zwycięży opcja numer jeden - 26-latek to w końcu doświadczony skoczek, który potrafi sobie radzić z różnymi przeciwnościami. Ale jego słaba forma na początku pobytu w Pjongczangu wskazuje na to, że wcale nie musi być faworytem do medali olimpijskich.
ZOBACZ: Pjongczang 2018: Skarb kibica. Wszystko o igrzyskach!