Ukrainiec na razie nie zdobył żadnego punktu w tym sezonie Pucharu Świata, w rozmowie z portalem stwierdził, że marzy mu się awans do drugiej serii konkursu olimpijskiego. Ciut bliżej, choć też bardzo daleko, tego wyczynu może być Witalij Kaliniczenko, który przynajmniej zakwalifikował się do dwóch konkursów w Engelbergu. – Igrzyska pokażą, kto jest lepiej przygotowany. Jesteśmy na podobnym poziomie.
Justyna Kowalczyk zabrała syna i wyjechała z Polski! Królowa nart wylądowała w głuchej dziczy
Marusiak to zawodnik, który na razie powinien cieszyć się, że rywalizuje pośród najlepszych skoczków świata. Urodzony w 2000 roku zawodnik już dwukrotnie brał udział w mistrzostwach świata (2019 i 2021). W Pucharze Świata zadebiutował w zeszłym roku w Zakopanem. Zajął 49. miejsce. To właśnie wtedy mógł zobaczyć z bliska swojego idola Kamila Stocha. – To trzykrotny mistrz olimpijski. Jest drugim skoczkiem w historii skoków narciarskich po Sven Hannawaldzie, który wygrał Wielki Szlem, czyli wygrał wszystkie cztery konkursy jednego Turnieju Czterech Skoczni. Lubię też Ryoyu Kobayashiego i Stefana Krafta. Oczywiście podziwiam też japońską legendę skoków narciarskich, czyli Noriakiego Kasaiego, startował na ośmiu igrzyskach olimpijskich – tłumaczy Marusiak.
Pekin 2022. Dwoje polskich olimpijczyków zakażonych Covid-19. Jest problem z wylotem na igrzyska
Bardzo ciekawie opisał same skoki narciarskie. Porównania użył dosyć osobliwego. – Skoki są niebezpieczne, wymagają dużej odwagi, ale ja się nigdy nie boję. Raczej przed zawodami pojawia się u mnie ekscytacja. To co czuję podczas lotu jest tak przyjemne jak seks. Może nawet bardziej. No chyba że skok kończy się upadkiem. A trochę ich już doświadczyłem. Miałem złamaną nogę czy zerwane więzadła w stopie – wyznał.