Do dramatu doszło 5 grudnia na treningu przed zawodami NorAm w Lake Louise w Kanadzie. Max Burkhart szlifował swoje umiejętności w zjeździe, gdy nagle stracił panowanie nad nartami, przewrócił się i z dużym impetem uderzył w stok. Jeszcze na miejscu służby medyczne udzieliły mu pierwszej pomocy, ale obrażenia były na tyle groźne, że trzeba było przewieźć go do szpitala.
Po 17-letniego narciarza przyleciał helikopter, którym przetransportował go do placówki w Calgary. Stan chłopaka był krytyczny. Lekarze walczyli o jego życie, ale niestety w środę 6 grudnia poinformowano, że młody zawodnik nie żyje.
- Jesteśmy zdruzgotani tą śmiercią i przekazujemy kondolencje rodzinie i członkom zespołu - napisała w oficjalnym oświadczeniu kanadyjska federacja. Burkhart był zawodnikiem niemieckiego klubu Ski Club Garmisch. Uczęszczał też do Sugar Bowl Academy w Kalifornii.
To kolejna tragedia w narciarstwie alpejskim w tym sezonie. Kilka tygodni temu podczas treningu - też w Kanadzie - fatalny wypadek zaliczył David Poisoon. Francuz stracił panowanie nad nartami i z wielką prędkością przeleciał nad siatkami ochronnymi. Zginął w wyniku zderzenia z drzewem.
ZOBACZ: Fatalny wypadek zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni
SPRAWDŹ: Tragedia podczas Grand Prix. Nie żyje jeden z zawodników
PRZECZYTAJ: Tragiczna śmierć olimpijczyka. Został zamordowany