"Super Express": Jakie konsekwencje groziły Idze Świątek po wykryciu w jej organizmie trimetazydyny?
Michał Rynkowski, dyrektor POLADA: Nawet cztery lata dyskwalifikacji. Trimetazydyna to substancja zakazana, bardzo podobna do meldonium, które jest stosowane dosyć powszechnie za naszą wschodnią granicą (wpadła na niej m.in. Maria Szarapowa - red.). Natomiast Iga Świątek wykazała, że substancja dostała się do jej organizmu w produkcie zanieczyszczonym, a wtedy możliwe kary to od nagany do dwóch lat.
- Iga Świątek uniknęła poważnych konsekwencji, ale w wyczerpującym raporcie ITIA (Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa) nie ma mowy o całkowitej niewinności. Z tego właśnie wynika zawieszenie na miesiąc?
- Stopień winy był tutaj bardzo niski i należy rozpatrywać go w kategorii zaniedbania. Stąd ta miesięczna sankcja. Z drugiej strony, zdarzało się, jak choćby w przypadku Jannika Sinnera, że orzeczono zupełny brak winy. Natomiast nie ulega wątpliwości, że dla Igi Świątek ta sankcja jest korzystna, bo to jest prawie najniższy wymiar kary, jaki mógł zostać zastosowany w przypadku tej substancji. Jeśli mamy do czynienia z nieświadomym stosowaniem dopingu, a stopień winy czy zaniedbania jest znikomy, to karanie sportowca w sposób surowy byłoby niesprawiedliwe i krzywdzące.
- Nie brakuje jednak głosów, że Iga i jej zespół mieli obowiązek prewencyjnego sprawdzenia poprzez badania czy przyjmowany lek nie jest skażony...
- To jest takie podejście, jakbyśmy funkcjonowali w idealnym świecie. A przecież idealny nie jest. Suplementy diety i produkty lecznicze bywają zanieczyszczone substancjami zabronionymi i oczywiście do zawodniczki i jej sztabu należy obowiązek, żeby nie doprowadzić do takiej sytuacji choć tak naprawdę to minimalizowanie ryzyka. Czy tutaj można byłoby zrobić coś więcej? Może i tak, natomiast sprawa wygląda tak, że przebadanie jednej serii leków nie gwarantuje, że druga seria danego produktu nie będzie zanieczyszczona. Dlatego to nie jest też tak, że raz coś przebadamy i później będziemy mieli pewność, że jest OK. Poza tym dużo zależy też od laboratorium, z jakiego się korzysta. Może być tak, że zawodniczka nawet by poszła do komercyjnego laboratorium, żeby przeprowadził analizę leku. Nic by nie wyszło, ale później okazałoby się, że jednak coś tam jest, bo poziom detekcji jest inny.
- No właśnie. Po tym, jak w organizmie Igi Świątek wykryto skrajnie minimalny procent stężenia zakazanego leku (0,05 ng/ml), przywoływany jest problem superczułej aparatury stosowanej w laboratoriach wykrywających doping.
- To prawda. Świat laboratoryjny i analityczny poszedł do przodu znacznie. To powoduje, że bardzo śladowe ilości tych substancji są wykrywane. To też później wywołuje problemy przy interpretacji tych wyników dla organizacji antydopingowych. I też dla zawodników w niekomfortowej sytuacji. Powiem tak. Widać, że to podejście do interpretowania wyników ewoluuje. Na przykład tak jest w przypadku clenbuterolu. Jest tak, że jeżeli środowe ilości zostaną wykryte, to najpierw przeprowadza się dochodzenie. Sprawdza się, czy na przykład zawodnik przebywał w Chinach, w Gwatemali czy w Meksyku. Jeżeli przebywał, to sprawa jest umorzona. Jeżeli nie, to dopiero jest wszczynana i zawodnik jest informowany o tym, że ma wynik pozytywny. Widać, że to ewoluuje w takim kierunku, żeby eliminować takie sytuacje, że mamy do czynienia z nieświadomym przypadkiem stosowania dopingu. Nie zawsze to wszystko jest takie łatwe do rozstrzygnięcia na następnym etapie, bo nie mamy wiedzy tak naprawdę, czy substancja pochodzi z produktu zanieczyszczonego, czy zawodnik świadomie stosował tę substancję. I to już jest na ostatnim etapie eliminowania z organizmu.
- Rzecznik Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) przekazał już informację, że rozpatrzą decyzję ITIA w sprawie Igi Świątek i zastrzegają sobie prawo do odwołania się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu. Czy na bazie swoich doświadczeń spodziewa się pan, że WADA wniesie apelację, domagając się surowszej kary dla Polki?
- To standardowy komunikat WADA. Nie chcę tutaj zapeszać i lepiej takie pytanie kierować do WADA, która też najpierw musi przeanalizować cały materiał dowodowy. W przypadku Jannika Sinnera odwołanie ze strony WADA zostało złożone. Czy tak będzie również w sprawie Igi Świątek? Zobaczymy. WADA ma 21 dni od otrzymania pełnych akt sprawy na złożenie odwołania.