Ava Michelle Knight-Salicka: W ringu jestem bestią! [ZDJĘCIA]

2015-01-03 4:00

Gwiazda zawodowych ringów, była mistrzyni świata IBF w wadze muszej Ava Michelle Knight-Salicka (27 l., 13-2-3, 5 k.o.) opowiedziała nam o swym polskim pochodzeniu i fascynacji boksem zawodowym. Piękna "Dama Boksu" wytatuowała sobie na lewej łopatce polskie godło. - Czerpię swą siłę z korzeni, one czynią mnie inną - mówi "Super Expressowi".

"Super Express": - Skąd twoja fascynacja Polską?

Ava Knight: - Jestem córką Polki i Afroamerykanina. Mama opowiadała mi o swym dzieciństwie w Jeleniej Górze. Jeszcze nigdy nie byłam w Polsce, ale pewnego dnia przylecę z wizytą i mam nadzieję, że przy okazji stoczę walkę. Czerpię swą siłę z bycia w połowie Polką. Jestem dumna z mojego pochodzenia, ono czyni mnie inną.

- Jak wyglądało twoje dzieciństwo? Rodzice pochodzili z różnych kultur i regionów świata...

- Dorastałam jako Amerykanka, ale w domu żyłam po polsku. Mama przygotowywała tradycyjne polskie potrawy, ubierała nas po swojemu. Kocham polskie jedzenie! Zajadałam się kiełbasą, ziemniakami i kapustą, one do dziś stanowią fundament mojej diety. Ojciec wspierał mamę. Jako żołnierz dużo podróżował, ale kochał polskie zwyczaje w naszym domu, nigdy nie było z tego powodu konfliktów.

Michalczewski: Polscy pięściarze są mięsem armatnim i gówno zarabiają [WIDEO]

- Czemu akurat boks?

- Przypadek. W wieku 13 lat trafiłam na salę treningową i zakochałam się w sporcie. Chciałam się uczyć i tak mijały lata, a ja pokochałam boks do tego stopnia, że nie mogłam już robić niczego innego. W dzieciństwie nie uprawiałam innych sportów. Grałam w zespole na instrumentach dętych, ale to na boksie naprawdę mi zależało. Chciałam być coraz lepsza, osiągnąć mistrzostwo.

- Ale to przecież brutalny sport...

- Ja dostrzegam w nim... elegancję, kocham bokserski taniec. Ten sport potrafi być brutalny, ale sposób, w jaki wytrenowany zawodnik potrafi składać uderzenia w całe serie i wyprowadzać ciosy, nie dając się przy tym trafiać przeciwnikowi, jest dla mnie piękną sztuką. Nazywam to tańcem śmierci.

- Skąd wziął się przydomek "Lady of Boxing"?

- Nadał mi go były trener Joe Rodriguez, bo byłam damą w sali treningowej. Nigdy nie przeklinałam, byłam grzeczna i zawsze się uśmiechałam. Nazywał mnie damą i w końcu to do mnie przylgnęło. Staram się być jak najlepszą osobą poza ringiem, ale w ringu jestem bestią.

- Ostatni pojedynek stoczyłaś w listopadzie, ale przedtem miałaś długą przerwę.

- To była wielka impreza charytatywna dla dzieci. Dostałam za występ drobne pieniądze, ale nie tyle, na ile zasługuję. Boks nie opłaca się kobietom w USA, ale robimy to, bo kochamy ten sport i wydaje mi się, że wyznaczam innym drogę. Nikt nie chce samemu walczyć o szacunek, ja wiem, że nic na tym nie tracę. Uwielbiam robić coś dla innych, niech mają dzięki mnie łatwiej. Jeżeli moja kariera w przyszłości potoczy się tak, jakbym sobie tego życzyła, chciałabym wdrożyć program bokserski dla młodych dziewczyn.

- Przeniosłaś się z Chico w Kalifornii do Las Vegas, bo nie byłaś zadowolona ze współpracy z promotorem Hectorem Garcią. Co dalej z twoją karierą?

- Mieszkam w Las Vegas i trenuję w sali treningowej UFC. Jest tu cicho, czuję się odizolowana. Weszliśmy z promotorem na drogę sądową, umowa wygasa w przyszłym roku i stanę się wtedy wolną zawodniczką. Jestem podekscytowana przyszłością, nie mogę się doczekać rozwoju wydarzeń. Rok 2015 będzie należał do mnie, wracam na tron mistrzyni świata!

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze