Tour de Pologne, kolarstwo

i

Autor: East News Tour de Pologne, kolarstwo

Seksskandal w kolarstwie: Główny podejrzany: Jestem niewinny, chcą mnie zniszczyć!

2017-12-27 7:40

Pod koniec listopada polskim sportem wstrząsnęła afera obyczajowa w drużynie kolarek, do której miało dojść kilka lat temu. Zawodniczki oskarżały ówczesnego trenera o pojenie alkoholem, mobbing, zmuszanie do seksu, a nawet gwałt na nieletniej. Pomówiony szkoleniowiec po raz pierwszy, tylko na łamach „Super Expressu”, zaczął się bronić.

Super Express: - Upijanie, zmuszanie do seksu i wiele innych zarzutów z gwałtem na nieletniej na czele. Od ohydy o jaką się pana oskarża włos się jeży na głowie.

- Jestem niewinny!  Cała ta akcja kosztowała ludzi, którzy za jej przygotowaniem stoją, podobno kilkaset tysięcy złotych, to musiała być dobrze zaplanowana. Podłość ludzka nie zna granic.

- Jednak oskarżenia kolarek są bardzo poważne i brzmią wiarygodnie.

- A rozmawiał pan z tymi dziewczętami?

- Nie, ale złożyły zeznania przed prawnikami z firmy PWC przeprowadzającymi audyt w związku...

- Audyt w związku czy działania od początku wymierzone przeciwko mnie i prezesowi PZKol? Swoją drogą gdzie jest ten audyt, czy ktokolwiek go widział? Anonimowo łatwo kogoś opluć, obrzucić błotem. Dlaczego żadna z tych domniemanych oskarżycielek nie wystąpi pod nazwiskiem i nie powie mi tych strasznych rzeczy w twarz?

- Może boją się pana zemsty. Jeden z pańskich byłych współpracowników mówił mi, że miał pan mocne plecy, był kolegą ministrów.

- Szkoląc grupę z zawodnikami i zawodniczkami na tak wysokim poziomie prowadziłem rozmowy nie tylko ze sponsorami, ale również innymi instytucjami finansującymi przygotowania do najważniejszych imprez mistrzowskich. Byli to również ludzie z Ministerstwa Sportu w tym również kolejni ministrowie. Nie przypominam sobie abym z którymkolwiek z nich miał relacje inne niż służbowe.

- Nigdy nic pana nie łączyło z żadną z kolarek? Przebywaliście ponad dwieście dni poza domem, drużyna to mała grupa, a krew nie woda…

- Kiedy widziałem, że towarzystwo jest zmęczone, czy znużone sobą, to proponowałem: - Wyjdźcie do kawiarni, do kina, ruszcie się. Macie ochotę napić się wina? Proszę bardzo. Tylko z głową. Kiedy czytałem o zastraszaniu, mobbingu, gwałtach, o tym że w drużynie była sekta, to dam panu parę nazwisk i numerów telefonów do kolarzy, ludzi z obsługi i oni powiedzą jak naprawdę to wszystko wyglądało.

- Ale przecież mechanicy i fizjoterapeuta odeszli z drużyny, bo nie chcieli już z panem pracować.

- Podczas jednego z obozów wyrzuciłem mojego asystenta, który był jednocześnie mechanikiem, bo poszedł na imprezę z kolarkami i mocno się upili. Był  wieczór, w hotelu nie było ani jego, ani zawodniczek. Wrócili przed pierwszą w nocy. Towarzystwo ledwo stało  na nogach, a jedna z zawodniczek tylko rzuciła – jesteśmy dorosłe, wiemy co robimy… Ręce mi opadły.

-Zwolniono pana z pracy w PZKol w związku z podejrzeniami o molestowanie?

- Absolutnie nie! W wypowiedzeniu mam napisane, że zostałem zwolniony za narażenie związku na utratę sponsora. Nota bene sponsor ten jest  w PZKol do dziś. W grudniu podobnie jak inni zawiesił współpracę, ale jej nie wypowiedział. Pierwsze sygnały ze środowiska, że będą chcieli mnie zwolnić zaczęły do mnie docierać już w kwietniu. Ostrzegano mnie, że pewni ludzie szukają na mnie haków, że będą chcieli mnie wyrzucić, bo jestem niewygodny. Jak poinformował prezes PZKol na ostatnim Nadzwyczajnym Zjeździe Delegatów decyzję o zwolnieniu mnie w dniu 10 sierpnia podjął pod wpływem nacisków min. ze strony głównego sponsora związku. W kolejnych dniach – jak opowiadał prezes - za decyzję tę był bardzo mocno krytykowany przez środowisko. Prezes rozmawiał na ten temat z wiceprezesami i sponsorem związku, który miał mu powiedzieć – ja mam ludzi, którzy znajdą na niego kwity. Jeżeli się zdecydujesz napisz tylko maila i będą działać. Na 12 września czyli miesiąc po moim zwolnieniu, zaplanowano kolejne posiedzenie zarządu związku, na którym zjawił się ,,detektyw” jak go niektórzy nazywali, by szukać na mnie kwitów. Z informacji uzyskanych od członków zarządu PZKol, prawnik z firmy audytorskiej na zarządzie powiedział, że do końca miesiąca września znajdą obciążające mnie dowody. Podał też cenę usług swojej firmy – 1000 zł za godzinę pracy i dodał, że wszystkie koszty pokrywa ten bogaty sponsor. To jaki to niezależny audyt? A kiedy na kolejnym posiedzeniu zarządu cofnięto mi wypowiedzenie, to jeden z wiceprezesów zadzwonił do mnie i krzycząc zagroził, że będę tego żałował i już wkrótce zobaczę paski ze swoim nazwiskiem w telewizji. Wygląda na to, że stałem się narzędziem i ofiarą w walce o władzę i wpływy w PZKol.

- Skoro jest pan niewinny, to dlaczego nie chciał rozmawiać z mediami, bronić się, a gdy już zgodził się na wywiad to anonimowo?

- Bo mam dzieci, które jeszcze chodzą do szkoły. Nie chciałem aby były narażone na jakiekolwiek nieprzyjemności.

- Dlaczego ktoś chciałby pana zniszczyć?

- Dlatego, że załatwiając dla PZKol kolejnych sponsorów nadepnąłem komuś ważnemu na odcisk. Nowi sponsorzy to lepiej dla PZKol, ale niekoniecznie dla obecnego sponsora. Potwierdza to zapis audio jednego z posiedzeń zarządu PZKol, upubliczniony podczas konferencji prasowej na torze w Pruszkowie w dniu 1 grudnia, w którym sponsor wyraźnie był niezadowolony z faktu, że w PZKol pojawili się nowi sponsorzy.

- Jednak już ponad pięć lat temu pojawiły się plotki, że jedna z zawodniczek zrezygnowała z pracy z panem po tym, jak wygasł wasz romans…

- O rozstaniu zdecydowały zupełnie inne kwestie. Ogólnie rzecz ujmując, rozbieżne spojrzenie na sposób funkcjonowania drużyny.

- Prokuratura regionalna w Warszawie zbiera materiały w sprawie seksafery. Kolejnym krokiem ma być decyzja, czy zostanie przeciwko panu wszczęte postępowanie. Boi się pan przyszłości?

- Nie mam sobie nic do zarzucenia. Wiem co w życiu robiłem. Kiedy wiceprezes związku udzielił tego słynnego wywiadu, byłem w szoku. Nie wiedziałem kto rzuca na mnie oszczerstwa, nie wiedziałem jak się bronić. Pomyślałem o wykrywaczu kłamstw i takiemu badaniu się poddałem, które nie wykazało, że kłamię. Zastanawiam się tylko, że skoro takie  rzeczy miały mieć miejsce, to dlaczego nikt z rzekomo pokrzywdzonych, i tych którzy o tym wiedzieli nie poszedł do prokuratury czy na policję? Byłem narzędziem walki o władzę. Zresztą nie tylko ja, ale i prawdopodobnie dziewczyny, które zachęcono lub zmuszono do rzucania na mnie oskarżeń. I mnie i im zrobiono wielką krzywdę.

Skandal na zjeździe PZKol. "A Wy nie pijecie?!"

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze