To miał być etap taki sam jak wszystkie inne na wielkich wyścigach. Spokojny początek, ucieczka na pierwszych kilometrach, a następnie praca peletonu, aby dogonić uciekinierów przed metą. Wszystko zmieniło się jednak w jednej sekundzie. Lambrecht jadący w środku stawki najechał na odblask wtopiony w asfalt. To wytrąciło mu kierownicę z rąk i stracił panowanie nad rowerem.
TRAGICZNA śmierć kolarza w Polsce zostanie upamiętniona. Piękny gest organizatorów TdP
Kilka chwil później wszyscy z przerażeniem patrzyli na informacje dotyczące wypadku 22-latka. Lambrecht uderzył w betonowy przepust przy drodze. Uderzył z dużym impetem, co doprowadziło do uszkodzenia wielu narządów. Został natychmiast przewieziony do szpitala, ale jego życia nie udało się uratować. W rozmowie z portalem onet.pl ojciec tragicznie zmarłego kolarza opowiedział o tym fatalnym dniu.
Bjorg Lambrecht nie żyje. Jak doszło do tragicznego wypadku?
- Nagle dostaliśmy telefon od członka drużyny Lotto Soudal, że Bjorg uderzył w przepust, reanimowano go i zabrano do szpitala. Nie potrafię opisać, co się wtedy czuje. Słyszysz takie zdania i rozumiesz ich sens, ale nie możesz uwierzyć, że to prawda… - powiedział Kurt Lambrecht. Nie brakuje również wstrząsających i dramatycznych słów o przemyśleniach tuż po wypadku.
WZRUSZAJĄCY wpis partnerki Bjorga Lambrechta. Pożegnała kolarza tymi słowami
- Byliśmy chrześcijanami, lecz po tym, co się stało w Polsce, straciliśmy wiarę w Boga. Dlaczego ten Bóg mu nie pomógł? Dlaczego pozwolił na to, by zginął tak dobry, niewinny chłopak? Czemu nic nie zrobił? Tylu ludzi marnuje swoje życie i nic złego ich nie spotyka, a nasz syn w niczym nie zawinił. Czy naprawdę Bóg nie mógł go uratować? Czuję złość, że pozwolił mu umrzeć. Powinien go chronić - wyjawił ojciec zmarłego kolarza.