Novak Djoković był zdecydowanym faworytem spotkania z Juanem Martinem del Potro. Serb poleciał do Rio de Janeiro, żeby zdobyć pierwszy w swojej karierze tytuł mistrza olimpijskiego. Jak się okazało, swoją przygodę z igrzyskami olimpijskimi najwyżej rozstawiony zawodnik musiał skończyć już po pierwszej rundzie. Obaj tenisiści na kort wyszli bardzo zmotywowani i za nic nie chcieli oddać swojego serwisu. W dwóch setach nie zobaczyliśmy przełamań i partie rozstrzygały tie-breaki. W nich więcej zimnej krwi zachował Argentyńczyk, wygrywając rywalizację w dwóch setach 7:6, 7:6.
Djoković po porażce nie potrafił zapanować nad emocjami. Faworyt rozpłakał się jak dziecko i widać było jak żałował niewykorzystanych okazji. Nic dziwnego - w jego bogatej kolekcji wciąż brakuje medalu olimpijskiego. Cztery lata temu "Nole" miał szansę na brąz. W spotkaniu o trzecie miejsce londyńskich igrzysk przegrał jednak z... Juanem Martinem del Potro. Można więc mówić chyba o klątwie.