Sytuacja ta pokazuje tylko jak wielkiego prania mózgów doświadczają obywatele Korei Północnej. Gdy w Polsce wszyscy cieszą się z brązowego medalu Rafała Majki w kolarstwie, w totalitarnym kraju Azji sportowcy muszą przepraszać za drugie miejsce na igrzyskach olimpijskich. Om Yun Chol stoczył walkę w podnoszeniu ciężarów z Chińczykiem Long Quingquanem. Ostatecznie musiał zadowolić się srebrem. Choć słowo "zadowolić" chyba nie jest zbyt odpowiednie. Po zakończeniu zawodów zamiast się uśmiechać, prawie płakał. Nie mógł poradzić sobie z tym, że zawiódł... zmarłego przywódcę Kim Dzong Ila.
- On zawsze będzie dla mnie inspiracją. Przepraszam, że nie byłem w stanie odpłacić mu złotym medalem. Mam nadzieję okazać swoją wdzięczność wygrywając następnym razem - mówił bardzo smutny sztangista. Nie wydaje mi się, żebym mógł być bohaterem narodowym zaledwie ze srebrnym medalem. Obiecuję, że zrobię wszystko, by wygrywać wszystkie zawody do igrzysk w 2020 roku - dodał.