"Super Express": - Grający przez lata w Bundeslidze Artur Wichniarek powiedział kiedyś, że trenerzy niemieckich klubów nie zwracają uwagi na gole swoich piłkarzy w meczach reprezentacjach młodzieżowych. W pana przypadku było chyba inaczej?
Arkadiusz Milik: - Myślę, że tak. W wyjściowym składzie Augsburga znalazłem się bezpośrednio po meczu z Grecją, a wcześniej wchodziłem z ławki. Trudno było nie zauważyć tych dwóch hat tricków i w klubie też wiedziano o nich, gratulowano mi. Nie zmienia to faktu, że mimo iż obecnie wygrywam rywalizację o miejsce w ataku z trzema kolegami, to muszę ciężko pracować. Chyba nawet ciężej niż poprzednio, bo do zespołu powrócił po kontuzji Argentyńczyk Bobadilla.
Zobacz również: Cristiano Ronaldo z nagrodą MVP sezonu hiszpańskiej La Liga
- A czego jeszcze brakuje, żeby strzelał pan więcej goli?
- Myślę, że to kwestia czasu. Sam widzę po sobie, że grając od początku meczu, czuję się coraz pewniej i jednocześnie lepiej fizycznie.
- Dostaje pan w Augsburgu więcej szans grania niż w Leverkusen. Może powinien pan tu zostać na dłużej?
- Z całym szacunkiem dla Augsburga, ale nie ma co porównywać jego poziomu do Leverkusen. Bayer jest silniejszym klubem, gra w Lidze Mistrzów, więc i o miejsce było tam trudniej. Na razie cieszę się, że gram i nabieram doświadczenia.
Czytaj także: Josep Guardiola chce Davida Luiza? Nowy cel transferowy Bayernu
- Co pan odpowie tym, którzy mówią, że Milik za wcześnie opuścił polską ligę?
- Nic nie odpowiem, bo każdy ma prawo do swojego zdania. Wybrałem wyjazd za granicę i nie żałuję tego. Chcę robić krok po kroku do przodu i myślę, że to mi się udaje. Coraz więcej gram przeciwko piłkarzom europejskiej klasy, z czym miałbym problemy, zostając w Polsce.
Nie przegap!
1/8 finału Pucharu Niemiec, Augsburg - Bayern, dziś, 20.30, Orange Sport