To był dziwny mecz. Bawarczycy wyraźnie postanowili nie przemęczać się za bardzo, więc w pierwszych minutach gospodarze mieli, zwłaszcza w centralnej części boiska, sporo możliwości do rozwinięcia skrzydeł. Skuteczny na linii był jednak Manuel Neuer, do przerwy zdecydowanie najjaśniejsza postać w barwach Bawarczyków. Najsłabszy był natomiast Arturo Vidal. Guardiola cierpliwość do Chilijczyka - sporo strat, szybka żółta kartka, kolejne faule - stracił już po dwóch kwadransach, wstawiając za niego Thomasa Mullera.
Na szczęście dla gości, monachijczycy mieli w składzie aktywnego Francka Ribery'ego, po którego akcji padła pierwsza bramka dla Bayernu. Później w rolę reżysera wydarzeń wcielił się Robert Lewandowski. Polak od pięciu spotkań z rzędu - liga Eintracht, Stuttgart, reprezentacja Serbia, Finlandia, Liga Mistrzów z Benfiką - nie trafił do siatki rywala, ale w sobotę zaliczył dwie asysty. Najpierw przy bramce Daniela Didaviego - to dla przeciwników - a później przy fenomenalnej bombie Douglasa Costy. Spory błąd w tej sytuacji popełnił Przemysław Tytoń.
Bayern po triumfie ma osiem punktów przewagi nad drugą Borussią Dortmund BVB swój mecz rozegra jednak jutro.
VfB Stuttgart - Bayern Monachium 1-3 (0-1)
Bramki: Daniel Didavi 63 - Georg Niedermeier 31 (s) David Alaba 52, Douglas Costa 89