50 tys. zł dla Laty

2009-05-07 9:00

To był jeden z najbardziej haniebnych dni w historii PZPN. Wprawdzie wiedzieliśmy, że ludzie zarządzający związkiem są zdolni do (niemal) wszystkiego, ale tym razem zaskoczyli nawet nas. Kpiący z polskich kibiców i reprezentacji Leo Beenhakker (67 l.) otrzymał poparcie władz związku, a prezes Grzegorz Lato (59 l.) dostał gigantyczną podwyżkę.

Kompromitacja!!! Leo łaskawie przybył na zebranie zarządu, coś tam bąknął o ostatnich meczach kadry, ale to wystarczyło, aby rozanielony Grzegorz Lato powiedział, że popiera Holendra i liczy na to, że Beenhakker zostanie z nami do finałów mistrzostw świata w RPA włącznie. Prezes miał prawo być w dobrym humorze, ponieważ wiedział, że to będzie dla niego bardzo dobry dzień.

Po tym, jak załatwiono sprawę Beenhakkera, po cichu wzięto bowiem na tapetę sprawę zarobków wierchuszki PZPN. I co? I Lato dostał podwyżkę, dzięki której będzie zarabiał 50 tysięcy złotych miesięcznie!!! Dotychczasowe 27 tys. było mu zdecydowanie za mało. Działacze PZPN zachowali się tak jak zwykle, czyli jak tchórzliwe szczury.

Podwyżkę przegłosowali po cichu, żeby nikt się nie dowiedział. Kiedy prawda wyszła na jaw, prezes związku równie tchórzliwie oświadczył "Super Expressowi": - Podwyżka? Jaka podwyżka? Proszę dzwonić w tej sprawie do rzecznika. On wszystko wie - powiedział nam tuż przed godz. 21 nieszczęsny prezes PZPN.

Nowy rzecznik, Jakub Kwiatkowski (wyrazy współczucia ze względu na pracę w takim szambie), owszem, fakt podwyżki potwierdził, ale o kwotach rozmawiać nie chciał.

- PZPN pozyskuje pieniądze ze środków niepublicznych, a poza tym są spółki Skarbu Państwa, których prezesi zarabiają jeszcze więcej - powiedział nam Kwiatkowski. Mamy chociaż nadzieję, że sam, w swoim sumieniu, wiedział, że to co mówi to idiotyzm. Bo 50 tysięcy miesięcznie dla nieudacznego prezesa PZPN, któremu Leo gra na nosie i który nie bardzo się w tym wszystkim orientuje, to skandal. I tyle.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze