Było to w 30. minucie meczu, gdy Polonia prowadziła już 2:0 i wciąż atakowała. Adrian Mierzejewski wyłożył Sobiechowi piłkę jak na tacy, tuż przed bramką, ale ten... strzelił obok słupka.
Patrz też: Lech Poznań - Polonia Warszawa: bramki, akcje - wideo, YouTube
- Można gdybać, czy gdybym w tej sytuacji zdobył gola, to Polonia wygrałaby mecz. Jak do tego doszło, że nie trafiłem? Po prostu piłka odbiła się od mojej pięty - usprawiedliwiał się niefortunny strzelec.
Swojego podopiecznego tłumaczył trener Polonii Paweł Janas. - Sobiech to jeszcze młody zawodnik, który w czerwcu tego roku skończył 20 lat. Moim zdaniem to gracz "rozwojowy" i będzie z niego jeszcze wiele pożytku. Tym bardziej że na treningach prezentuje się bardzo dobrze - powiedział "Janosik".
Kapitan drużyny z Warszawy, Adrian Mierzejewski, potwierdza, że pudło Sobiecha było jednym z najważniejszych momentów meczu. - Obok utraty przez nas pierwszej bramki to kluczowy moment spotkania. Cuda się bowiem praktycznie nie zdarzają, a tak bym określił sytuację, gdy gospodarze odrabiają stratę z wyniku 0:3. Szkoda, bo punktów żal - denerwował się Adrian Mierzejewski.
Przeczytaj koniecznie: Zapis relacji na żywo z meczu Lech Poznań - Polonia Warszawa
Drugim negatywnym bohaterem meczu był obrońca Lecha Seweryn Gancarczyk. Wydawało mu się chyba, że jest Marcinem Gortatem i gra w NBA, bo skakał do piłki z ręką uniesioną do góry, jakby chciał zrobić wsad do kosza. Zrobił... karnego, którego na bramkę zamienił Mierzejewski.
Lech wystąpił w tym meczu w eksperymentalnym ustawieniu: Henriquez w pomocy, na ławce rezerwowych Kikut, na lewej obronie Gancarczyk...
- Skład na mecz jest pomysłem Bakero. Hiszpan pyta mnie o możliwości poszczególnych zawodników, ale decyzje podejmuje sam - wyjaśnił Ryszard Kuźma, drugi trener Lecha.