„Super Express”: - Wczoraj rozwiązaliście umowę z Maciejem Dąbrowskim. Bardziej on do tego dążył, czy klub?
Dariusz Mioduski: - Przede wszystkim powiem tak: szanujemy takich zawodników jak „Dąbek”. Zarówno pod względem piłkarskim, jak i personalnym, bo to bardzo fajny człowiek. I takim ludziom staramy się iść na rękę, żeby mogli dalej kontynuować karierę, to znaczy grać jak najczęściej. A u nas sytuacja zrobiła się taka, że Maciej tych szans na występy nie miałby pewnie zbyt wiele. Jest duża konkurencja, wiadomo, że sprowadziliśmy na pozycję stopera między innymi Mauricio, a przecież jest też Pazdan, w razie czego Remy… W tej sytuacji odejście Dąbrowskiego wydaje się naturalną konsekwencją ostatnich ruchów transferowych do klubu.
- Wspomniał pan o Mauricio. CV ma bardzo ciekawe – Palmeiras, Sporting Lizbona, Lazio, Spartak. To była jakaś okazja, że udało się go ściągnąć?
- Nie, obserwowaliśmy go od dłuższego czasu. Byliśmy świadomi, iż mogą nastąpić zmiany na pozycji stopera – wiadomo, że trzeba było zakładać możliwość odejścia na przykład Michała Pazdana . W związku z tym mieliśmy listę piłkarzy na tej pozycji, których widzielibyśmy w Legii. Mauricio był na niej wysoko, może nie na pierwszym miejscu, ale to głównie dlatego, że nie było możliwości wykupienia go, czy zapewnienia sobie prawa pierwokupu…
- No właśnie. Jak to jest? Mauricio jest wypożyczony z Lazio do końca sezonu. Bez prawa pierwokupu?
- Bez, ale myślę, że w tym przypadku nie ma to aż tak dużego znaczenia. Jeśli piłkarz będzie zadowolony, a my przekonani do niego, to wierzę, że latem będziemy w stanie dogadać się z Lazio. Rzymianie pewnie będą go chcieli wtedy sprzedać, a to powinno ułatwić rozmowy. Teraz mamy czas przyjrzeć się sobie wzajemnie. Piłkarz sprawdzi, czy dobrze się czuje w Polsce i w Legii, a my będzie patrzeć jak mu tu idzie. I potem, jeśli wszystko będzie OK, usiądziemy do stołu.
- A on jest gotowy do gry? W tym sezonie nie występował zbyt często…
- Jest gotowy. To profesjonalista, wierzę, że szybko będzie w stanie nam pomóc. Oczywiście, musi odbyć kilka treningów z zespołem, zobaczyć jak gramy, poznać taktykę, ale jestem przekonany, że nie będziemy musieli długo na niego czekać.
- Chwilę przed Mauricio umowę z Legią podpisał Cafu. To też wypożyczenie, ale z większą kontrolą…
- Dokładnie. Tu mamy opcję, która pozwala nam kontrolować w pełni sytuację. Cafu obserwowaliśmy od bardzo dawna, ale wcześniej nie był dla nas dostępny, z różnych powodów, choćby finansowo. Dopiero ostatnio to się zmieniło, bo wiadomo, że miał pewne nieporozumienia w klubie…
- O to właśnie chciałem zapytać. Cafu miał ostrą sprzeczkę z trenerem, omal nie doszło do rękoczynów. Zwracacie uwagę na takie historie?
- W mediach pojawiają się różne historie, ale mamy swój wywiad i na tym głównie polegamy. A nie mieliśmy o nim żadnych negatywnych sygnałów. Myślę, że to będzie udany transfer.
- A staraliście się o polskich piłkarzy? Bo Legia robi się coraz bardziej cudzoziemska…
- Oczywiście, że się staraliśmy, ale… Nie będę wymieniał nazwisk piłkarzy, czy klubów, ale wysyłaliśmy zapytania. Tylko że to się szybko kończyło, bo słyszeliśmy ceny idące w miliony euro za tych perspektywicznych piłkarzy i kwoty idące w setki tysięcy euro za tych dużo mniej perspektywicznych…
- Kolejna kwestia: ofensywa. Wielu fanów Legii mówi tak: z tyłu wygląda to bardzo solidnie, ale przydałoby się więcej kreatywności z przodu, jeszcze jeden napastnik…
- Uważam, że napastników mamy bardzo dobrych. Mamy najlepszego młodego polskiego napastnika i drugiego - bardzo doświadczonego, który potrafi bardzo, bardzo dużo, wie o co chodzi na boisku. Nie sądzę więc, aby trzeci snajper był tu koniecznością. Środek pola też mamy dobry, niezłe skrzydła. Zresztą, nie patrzymy tylko na to co tu i teraz. No bo weźmy na przykład Michalaka, wypożyczonego do Płocka. Jeśli myślimy w perspektywie o jego powrocie na Łazienkowską, to nie możemy ściągać na jego pozycję piłkarzy, którzy zablokują mu miejsce.
- Jeszcze a propos transferów. „Bild” napisał, że byliście jednym z klubów, który interesował się Waldemarem Sobotą. To prawda?
- Powiem tak: być może ten piłkarz jest na naszych listach, być może ktoś z naszego skautingu nawet się kontaktował, ale nie zaszło to tak daleko, tak konkretnie, żebym o tym wiedział.
- A co pana bardziej zmroziło we wtorek? Temperatura czy gra Legii przeciw Jagiellonii?
- Bardzo trudno się na to patrzyło… To była najlepsza Jagiellonia jaką można sobie wyobrazić i najgorsza Legia jaką można sobie wyobrazić. I to się niestety zgrało w tym samym czasie w tym samym miejscu. Nic nam w tym meczu nie wychodziło, dosłownie nic. I w sumie nawet ciężko powiedzieć dlaczego aż tak słabo to wyglądało.
- Po tym meczu zmienił się faworyt do mistrzostwa, czy się nie zmienił?
- Myślę, że się nie zmienił, myślę, że Legia wciąż jest faworytem, ale presja ze strony Jagiellonii czy Lecha będzie coraz większa. Tylko że znam naszą ligę, więc mogę przypuszczać, że Jagiellonia nie będzie grała do końca sezonu na takim poziomie jak z nami, bo to naturalne, że przychodzą słabsze chwile. Jednego jestem pewien: Legia ma wszystko, żeby obronić tytuł.
- Po tym co pan zobaczył z Jagiellonią czeka pan z niepokojem na mecz z Lechem, czy jednak ze spokojem?
- Nigdy na żaden mecz nie czekam ze spokojem, bo w piłce niczego nie można być pewnym, wszystko może się zdarzyć. Ale mamy kilka dni na regenerację, dojście do siebie, mam nadzieję też, że warunki pogodowe będą łaskawsze. Na pewno musimy zagrać o niebo lepiej niż z Jagiellonią.
ZOBACZ: Oszukał Lewandowskich na ogromne pieniądze! Przed sądem przyznał się, że...
Adam Małysz skomentował problemy ososbiste Piotra Żyły