- Zgadzam się z trenerami, że zawodnikom z małymi stopami lepiej "leży" piłka, szczególnie przy strzałach z daleka. Nie pamiętam, żebym zdobył jakiegoś gola uderzeniem z dystansu. Strzelałem albo z pola karnego, albo głową - opowiada Pavol Stano.
- Moim atutem jest wzrost (192 cm), który daje mi przewagę w walce w powietrzu. Reszta to kwestia umiejętnego ustawienia się w "szesnastce" i szczęścia - twierdzi słowacki stoper, który w Ekstraklasie słynie z tego, że wkłada głowę tam, gdzie inni piłkarze baliby się wsadzić nogę.
Choć Stano ma do siebie duży dystans i jest niezwykle pogodnym człowiekiem, niechętnie mówi o swoich wyjątkowych stopach. - Znam opowieści o yeti Wielkiej Stopie, ale mnie nikt tak nie nazywa. Jestem "Panocek" albo Paweł - mówi.
Biografia trenera Legii. Henning Berg pił na kadrze, przemycał żonę do hotelu [ZDJĘCIA]
- Nie mam z powodu swoich stóp kompleksów, ale może porozmawiajmy o piłce - sugeruje. - O stopach też? No dobra. Mój numer buta to 47 albo 48. W zależności czy sportowe, czy galowe. Sportowe noszę mniejsze. W młodości były problemy z kupnem obuwia w moim rozmiarze. Na szczęście tata często był wysyłany na szkolenia do Francji i zawsze przywoził mi jakieś fajne buty. Już jako junior grałem w adidasach czy nike'ach - opowiada Pavol.
Słowak bardzo dużą wagę przywiązuje do diety i zdrowego trybu życia. - Nie piję, nie palę, wcześnie kładę się spać - twierdzi "Panocek".
Trzech byłych kadrowiczów na ławie oskarżonych o korupcję
Pavol dba o siebie, bo chce pobić ojca Pavla, który grał w piłkę w słowackiej okręgówce, mając 40 lat. - Też był stoperem, ale takim z "szalonymi papierami". Potrafił w najmniej spodziewanym momencie rozpocząć akcję ofensywną, czym zaskakiwał nie tylko rywali, ale i kolegów z drużyny - z uznaniem kręci głową Stano junior.