Mila, Szewczuk, Sobociński, Banaszyński i Dudka - tych piłkarzy Śląska zmógł wirus i musieli zostać we Wrocławiu. Po 10 minutach wydawało się, że "Kolejorz" wykończy osłabionego rywala. Prowadził 1:0 i był blisko strzelenia kolejnej bramki. Potem jednak lechitom zabrakło sił i pomysłów, bili głową w mur wrocławskiej obrony, a rozochoceni rywale nie tylko wyrównali, ale byli bliżsi zwycięstwa.
- Co wy robicie, "Kolejorz" co wy robicie?! - skandowali w końcówce poznańscy kibice. - Słyszeliśmy te okrzyki i bierzemy je sobie do serca - przyznał Sławomir Peszko.
W końcówce lechitom puszczały nerwy, Peszko po kolejnej niewykorzystanej sytuacji tak się wściekł, że kopniakiem rozbił stojącą za bramką reklamę. Nerwowo było też na konferencji prasowej. Oto jak dogryzali sobie trenerzy:
Franciszek Smuda: - Brakowało nam bardzo Hernana Rengifo. Ryszard Tarasiewicz: - Jeżeli trenerowi Smudzie brakowało Rengifo, to co ja mam powiedzieć? F.S.: - Powiedziałem, że żałuję, że nie zagrał Rengifo, bo jest nam potrzebny, a to czy... R.T.: - A mi jest potrzebny Mila! F.S.: - Ale mnie to nie interesuje! Są kluby, które grają tutaj otwartą piłkę, ale Śląsk przyjechał tylko po to, żeby przeszkadzać. R.T.: - Nie wydaje mi się, żebyśmy tylko przeszkadzali. Nasze akcje były bardziej przemyślane, niż długie piłki grane przez lechitów. W końcówce mogliśmy nawet wygrać.F.S.: - Jeżeli nie przeszkadzaliście, a graliście, to bardzo przepraszam. R.T.: - Jest taka różnica, że ja przed meczem nie płakałem, że brakuje mi zawodników. A wiadomo, jaki jest potencjał pana piłkarzy. F.S.: - A widział pan u mnie łezkę? Przecież ja nie płaczę!