Grzegorz Sandomierski: Wracam do Jagi z uśmiechem na twarzy WYWIAD

2012-01-25 3:00

Kiedy latem wyjeżdżał do Belgii, nie spodziewał się, że za sześć miesięcy będzie musiał wracać do Jagiellonii. Bramkarz Grzegorz Sandomierski (23 l.), który nie przebił się do pierwszego składu Racingu Genk, dziś wylatuje z "Jagą" na zgrupowaniu do Turcji.

"Super Express": - Długo zastanawiałeś się nad wypożyczeniem do Jagiellonii?

Grzegorz Sandomierski: - Tak naprawdę nie miałem żadnego wyboru. Z przepisów wynika, że w jednym sezonie zawodnik może zagrać tylko w dwóch klubach. Najpierw wystąpiłem w Jagiellonii, potem w Genku, więc jedynym wyjściem był powrót do Białegostoku. W Genku nie miałem żadnych szans na grę, dalej siedziałbym na ławce.

- Jak na twoje przyjście do zespołu zareagował trener Tomasz Hajto?

- Bardzo spodobał mu się ten pomysł. Cieszę się, że wszystko szybko poszło, bo teraz mogę skupić się na piłce. Jestem wdzięczny klubowi, że wyciągnął mnie z nieciekawej sytuacji. A do Białegostoku wracam z uśmiechem na twarzy, bo to moje ukochane miasto.

- Nie czujesz się rozczarowany tym, że wracasz do Polski na tarczy?

- Czy ja wiem, czy na tarczy... Na dobrą sprawę nie dostałem żadnej szansy, by się zaprezentować. Chyba więc ciężko powiedzieć, czy mi się w Belgii udało, czy nie. Nie wyciągałbym jeszcze wniosków i nie przekreślał Sandomierskiego. Za pół roku wrócę do Belgii jeszcze silniejszy.

- Ale chyba nie tak wyobrażałeś sobie podbój ligi belgijskiej. Genk zapłącił za ciebie 1,6 mln euro...

- Na treningach spisywałem się dobrze, więc tym bardziej bolało, że nie gram. Moje rozczarowanie spotęgował fakt, że do Genk przyjechałem być może za bardzo spięty, żeby się wszystkim dobrze pokazać.

- Masz żal do trenerów Genku, że nie dali ci szansy?

- Najmniejszego. Kiedy przyszedłem, klub miał już pierwszego bramkarza, który w dodatku zarobił dla Genku kupę kasy, dając awans do Ligi Mistrzów. Najważniejsze, że choć z Laszlo Kotelesem byliśmy rywalami, zachowaliśmy jakieś zdrowe relacje. On nie patrzył na mnie krzywo, a ja nie kopałem piłki w dolne części jego ciała (śmiech). Żegnając się, życzyłem mu powodzenia.

- Powtarzasz, że wróciłeś do Jagiellonii, by znów regularnie grać. Po to, by znaleźć się w kadrze na EURO?

- Oczywiście, że walka o wyjazd na EURO była jednym z ważniejszych argumentów za powrotem do "Jagi". Choć z drugiej strony jestem też realistą i wiem, jakich mam rywali. Jedno jest pewne: za pół roku wrócę do Genku naładowany energią do walki o miejsce w składzie.

Najnowsze