Kamil Kiereś, GKS Bełchatów

i

Autor: Eastnews

Kamil Kiereś, trener GKS Bełchatów: Ciągle jesteśmy w czyśćcu! (wywiad gwizdek24.pl)

2013-05-13 14:25

Po rundzie jesiennej wszyscy postawili na nich krzyżyk. Tymczasem wiosną piłkarze Bełchatowa z wielkim sercem walczą o utrzymanie w Ekstraklasie. Po ostatniej wygranej w Szczecinie awansowali na przedostatnie miejsce, które w przypadku nieotrzymania licencji przez Polonię Warszawa oznacza pozostanie w lidze.

>>> Zobacz aktualną tabelę Ekstraklasy

Gwizdek24.pl: - Po pokonaniu Pogoni w Szczecinie (1:0) po raz pierwszy w tym roku opuściliście ostatnie miejsce w tabeli i do pozycji dającej utrzymanie tracicie zaledwie tylko trzy punkty. Mrozi pan już pepsi, by wznieść toast za uratowanie Ekstraklasy dla Bełchatowa?

Kamil Kiereś: - Rzeczywiście, lubię się  napić pepsi, ale żadnych toastów jeszcze nie planuję. Choć droga do raju trochę się skróciła, to wciąż jesteśmy w czyśćcu i w każdej z czterech kolejek jakie pozostały do końca sezonu musimy walczyć o życie.  Obudziliśmy nadzieję, że niemożliwe może stać się faktem i robimy wszystko, by spełnić marzenia swoje i kibiców.

Bełchatów, który jesienią był chłopcem do bicia i zdobył tylko sześć punktów, w tej rundzie wywalczył już siedemnaście „oczek”. Gdzie tkwi tajemnica waszej metamorfozy?

- Zimą powiedziałem chłopakom, że wszyscy wiemy, jak jest źle, ale nie można zwiesić głów. Jesteśmy facetami i musimy walczyć. Z powodów finansowych nie wyjechaliśmy na zgrupowanie do Turcji, ale nikt nie narzekał. Wszyscy zasuwali aż miło. W klubie zdjęliśmy tablicę, na której była powieszona tabela Ekstraklasy. Nie chcieliśmy na nią patrzeć. Nie przeliczamy punktów, nie analizujemy kto z kim gra, nie spekulujemy. Koncentrujemy się tylko na najbliższym meczu. Widać, że ci zawodnicy cieszą się grą w piłkę. Przez fakt, że nikt na nas nie liczył z drużyny zeszło ciśnienie. Chłopaki zaczęli grać bez presji, wreszcie nie patrzyli na innych, tylko skupiali się na sobie.

- To o tyle dziwne, że przecież w tej rundzie macie – przynajmniej na papierze – słabszy skład, niż jesienią.

- Drużyna była tworzona małym nakładem finansowym, ale z drugiej strony przyszli piłkarze nie obciążeni traumą z rundy jesiennej. Mieli czystą kartę. Nie oglądali się na to co było. To w większości chłopaki po przejściach, trudno ich złamać, co pokazują na boisku.  

- Kibiców na wasze mecze przychodzi niewielu, sponsor się wycofał. Dla kogo, jak lwy walczycie o utrzymanie w lidze?

- W każdym meczu chcemy pokazać, że jest jeszcze za wcześnie, by w Bełchatowie zgasić światło. Że jest biedniej, ale stabilnie i warto przychodzić na stadion. Często słyszę zarzuty, że na naszych spotkaniach jest mało ludzi, ale robimy wszystko, by przekonać kibiców, że warto nas oglądać.  Gramy dla fanów z całego regionu, by znów odzyskali wiarę w klub i w drużynę.

Rozmawiał Piotr Dobrowolski

Najnowsze