Lokomotywa z Poznania wciąż nie przypomina zespołu, który w ubiegłym sezonie sięgnął po wicemistrzostwo Polski. Teraz "Kolejorza" wypunktował Śląsk, którego trener Stanislav Levy (oglądał spotkanie z trybun) skarżył się przed spotkaniem, że ma braki kadrowe.
- Straciliśmy dwa gole i to mnie martwi najbardziej - mówi Kotorowski. - Jednak i my mieliśmy sytuacje, które powinniśmy wykorzystać i bez problemu doprowadzić do remisu - zaznacza bramkarz "Kolejorza".
O przegranej Lecha zadecydowała pierwsza połowa, w której Śląsk dwa razy zaskoczył obronę poznaniaków. Najpierw znakomite dośrodkowanie Brazylijczyka Dudu pięknym uderzeniem głową zakończył Tomasz Hołota.
- W tej części graliśmy bojaźliwi e i nie ustrzegliśmy się błędów - ocenia trener Mariusz Rumak. - W drugiej połowie narzuciliśmy wysokie tempo, ale byliśmy nieskuteczni. Mecz mógł się podobać, bo był szybki. Zostawiliśmy na boisku charakter. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku - uważa szkoleniowiec z Wielkopolski. Ale marna to pociecha, skoro punkty zostały we Wrocławiu... Po przerwie Lech próbował odrobić straty, ale jego piłkarze byli nieskuteczni.
- Może nie wyglądało to najgorzej, ale jednak pod bramką rywala niczego nie zdziałaliśmy - podkreśla Bartosz Ślusarski. - Podejmowaliśmy złe decyzje. Mogłem strzelić gola, ale zamiast oddać strzał obok bramkarza, to niepotrzebnie chciałem przerzucić piłkę nad nim... - przyznaje napastnik poznaniaków.
W szeregach Śląska po raz kolejny jednym z najlepszych był Portugalczyk Marco Paxiao, który strzelił już czwartego gola w sezonie. Inna sprawa, że przy oddaniu strzału nie przeszkodził mu stoper Lecha Manuel Arboleda.