Legia Warszawa przystąpiła do meczu z dotychczasowym liderem bez Josue, a w rolę kapitana wcielił się Paweł Wszołek. To nie tłumaczy jednak tak wysokiej porażki, zwłaszcza że w pierwszej połowie to legioniści byli bliżej strzelenia bramki. W końcówce tej części gry najbliżej był Marc Gual, który świetnie zachował się w polu karnym, ale z woleja trafił w poprzeczkę. Mało który kibic Legii spodziewał się, jaki dramat będzie musiał przeżyć w drugiej połowie.
Śląsk Wrocław rozbił Legię
Już 20 sekund po rozpoczęciu drugiej połowy, Śląsk wyszedł na prowadzenie. Kapitalną prostopadłą piłkę od Piotra Samca-Talara świetnie wykorzystał Petr Schwarz. To trafienie najwyraźniej rozbiło legionistów, którzy w kolejnych minutach pozwalali rywalom na wszystko. W niemal identyczny sposób stracili gole na 2:0 i 4:0, z których cieszył się Erik Exposito. Przy pierwszym z nich ponownie asystował zresztą Samiec-Talar, który później sam podwyższył wynik na 3:0 po kapitalnej akcji Matiasa Nahuela, który zakręcił w polu karnym Rafałem Augustyniakiem i wyłożył piłkę koledze do pustej bramki.
Legia odpowiedziała nieuznanym trafieniem Pawła Wszołka, bo asystujący mu Gil Dias był na spalonym. Po twarzach piłkarzy Kosty Runjaicia było widać, że sami nie dowierzają w przebieg drugiej połowy, ale muszą się szybko podnieść. Już w czwartek czeka ich ważny wyjazdowy mecz w Lidze Konferencji Europy z bośniackim Zrinjskim Mostar. A we Wrocławiu zapowiada się wesoła noc, bo wypełniona po brzegi Tarczyński Arena z pewnością będzie świętować wielkie zwycięstwo zespołu Jacka Magiery, który tym samym wrócił na czoło tabeli Ekstraklasy.