"Super Express": - Dlaczego przebicie się do składu Lecha zajęło ci tak dużo czasu?
Vojo Ubiparip: - Bo poprzedni trener, Bakero, we mnie nie uwierzył. Teraz jest już dobrze. Trener Rumak ma do mnie zaufanie i stawia na mnie w każdym meczu. Dostaje w zamian moją dobrą grę i bramki, a to chyba najważniejsze. Czuję luz, wszystko wreszcie zaczęło mi wychodzić. Zresztą cieszę się, że cała drużyna Lecha wróciła na odpowiednie tory.
- Przez trenera Bakero straciłeś ponad rok. Chciałeś spakować się i wracać do Serbii?
- Nigdy. Może właśnie dlatego przetrwałem złe chwile. Bywało oczywiście trudno, bo przecież zostawiłem wszystko w Serbii. Wyjechałem za granicę nie po to, by grzać ławę. Nie patrzę jednak wstecz, by się nie dołować. A co do Bakero... Miałem do niego żal, nie wiedziałem, dlaczego nie chciał we mnie uwierzyć. Przecież nie sparzył się na mnie, bo nawet nie dostałem od niego poważnej szansy.
- Po sezonie z klubu odejdzie najlepszy strzelec - Artiom Rudniew. Jesteś gotów go zastąpić?
- Będzie trudno, grając na pozycji napastnika w Lechu, trzeba mieć bardzo wysokie umiejętności. Artiom to kapitalny zawodnik, mało kto w jednej rundzie strzela prawie 20 goli. Ale ja czuję, że mogę pójść jego drogą.
- W sobotę gracie z Legią. Dla kibiców obu drużyn to najważniejszy mecz sezonu...
- Dla nas też! To na pewno nie będzie zwyczajne spotkanie, obie drużyny grać będą na podwyższonych obrotach. Zapewniam, że będziemy walczyć jak o życie! Wiemy, co to znaczy dla kibiców. W Serbii też mamy taki klasyk - Crvena Zvezda kontra Partizan. Z Legią grałem już dwa razy i jeszcze nie przegrałem, więc czemu tym razem miałoby być inaczej? My walczymy o puchary, oni o mistrzostwo. Będzie gorąco.
- Na którego legionistę musicie najbardziej uważać?
- Zdecydowanie na Danijela Ljuboję. Bardzo groźny zawodnik, mam dla niego ogromny szacunek. Pamiętam go jeszcze z czasów jego gry w reprezentacji Serbii, w naszym kraju jest bardzo znany. Ale w sobotę to ja będę górą.